Gdy Elijah Johnson dołączył do zespołu Anwilu Włocławek, wydawało się, że Rottweilery pozyskały koszykarza, który ma szanse zostać gwiazdą ligi. CV Amerykanina nie pozostawiało żadnych wątpliwości - absolwent renomowanej uczelni Kansas, pomimo młodego wieku ograny w meczach o stawkę i z opinią zawodnika, który może zrobić wielką karierę.
Dlaczego jednak taki zawodnik trafił tuż po studiach do polskiej ekstraklasy, a nie do silniejszej ligi? Dzisiaj już wiadomo - wszystko przez jego charakter i podejście do pracy.
23-latek miał wielkie problemy adaptacyjne, potęgowane przez niego samego. Nie mógł odnaleźć się w nowym otoczeniu, lecz jednocześnie - nie wykazywał żadnych chęci, by ów stan rzeczy zmienić. Sprawy pozaboiskowe ostatecznie przełożyły się również na kwestie sportowe, czyli treningi.
Za swoją postawę Johnson został ukarany przez sztab trenerski i włodarzy klubu odsunięciem od gry na sparingowym turnieju w Katowicach. Terapia szokowa (koszykarz bardzo liczył, że podczas tej imprezy będzie miał okazję spotkać się ze swoim kuzynem, rozgrywającym Rosy Radom, Korie Luciousem) jednak nie podziałała - Amerykanin wrócił co prawda do treningów po kilku dniach, ale etyka jego pracy pozostawiała wiele do życzenia.
Ostatecznie władze klubu, w porozumieniu z trenerem Miliją Bogiceviciem, uznały, że dla Johnsona nie ma już miejsca w zespole. Obie strony rozstały się jednak w zgodzie, a kontrakt zawarty przed kilkoma tygodniami został rozwiązany polubownie.
Co ciekawe, Johnson nie był długo bezrobotnym - zawodnik przebywa już od czwartku w Radomiu i prawdopodobnie podpisze umowę z Rosą. Zanim to jednak nastąpi, sztab trenerski radomskiego klubu będzie chciał przyjrzeć się mu w meczach sparingowych w ten weekend.
Ogółem, amerykański rzucający wystąpił w dwóch meczach sparingowych, w których rzucił 18 punktów.