- Marcus to typowa trójka. My natomiast poszukujemy koszykarza, który w razie potrzeby będzie mógł zagrać także na pozycji numer cztery - mówił kilka dni temu Waldemar Łuczak, prezes PGE Turowa Zgorzelec, na temat Marcusa Relphorde'a.
25-letni Amerykanin przebywał na testach w przygranicznym mieście około dziesięciu dni, ale po tym, jak trener Miodrag Rajković nie zdecydował się zatrzymać go do końca sezonu, koszykarz znalazł się w kręgu zainteresowań innego klubu z tamtego regionu - Śląska Wrocław.
Trener Milivoje Lazić po raz pierwszy mógł sprawdzić Amerykanina w warunkach meczowych w zakończonym w miniony weekend turnieju Kasztelan Basketball Cup we Włocławku. I choć w pierwszym meczu Relphorde nie zagrał zbyt skutecznie - rzucił tylko cztery punkty - to jednak w drugim spotkaniu zaprezentował się bardzo dobrze.
Już do przerwy starcia z Asseco Gdynia miał na koncie 17 oczek, a ostatecznie zakończył rywalizację z dorobkiem 19 punktów, pięciu zbiórek i trzech przechwytów. Wespół z Pawłem Kikowskim był kluczowym zawodnikiem zespołu i pokazał, że można stawiać na niego nawet jako na jednego z ważniejszych graczy ofensywy.
- Na chwilę obecną, jestem zadowolony z Marcusa. Jest z nami od niedawna, ale zagrał poprawnie i na pewno jest bliżej pozostania w Śląsku, niż rozstania. To wszystko jednak na chwilę obecną, nie wiemy, co będzie w przyszłości - powiedział trener Lazić.