Sprawiło to, że publiczność na Kociewiu od razu pokochała doświadczonego zawodnika, który powraca do naszego kraju po 11 latach. Niestety dla drużyny Mindaugasa Budzinauskasa była to już druga porażka w tym sezonie i świetna gra jednego koszykarza nie daje punktów ekipie Farmaceutów.
- Atmosfera jest super, kibice jak zawsze dali radę, tylko my po raz kolejny zawiedliśmy - martwi się Cezary Trybański. - Wiem, że się powtarzam, ale ja naprawdę bardzo chciałbym w końcu wygrać. To dla mnie wspaniałe przeżycie. Przecież tyle lat nie grałem we własnym kraju, a gdy fani skandują moje nazwisko jest to dla mnie naprawdę niesamowicie budujące i motywujące do lepszej gry - stwierdza.
Kociewskie Diabły w niedzielny wieczór nie rozegrały słabego pojedynku. Czego zabrakło jednak do tego, aby odnieść zwycięstwo w ważnym spotkaniu?
- Nie wiem czemu się tak dzieje, bo w meczach gramy w sumie zupełnie inaczej niż na treningu - zastanawia się pierwszy Polak w NBA. - Jesteśmy fajną drużyną, fajnie gramy, a gdy przychodzą spotkania to nie wiem, czy presja, czy to stremowało nas i nie udało się wygrać - dodaje.
Teraz przed starogardzką drużyną wyjazd do Wrocławia. Wydaje się, że biało-niebiescy są w stanie poszukać na Dolnym Śląsku pierwszych dwóch punktów, lecz na pewno nie będzie to łatwe. Jeśli do świetnie dysponowanego Trybańskiego dołączą inni zawodnicy, to o wynik fani mogą być spokojni.
- Kiedy grałem pierwszy mecz w Polsce to mówiłem, że jest ciężej niż w poprzedniej lidze, w której występowałem, jednak jakoś tej różnicy nie widzę. Wszędzie są goście, którzy się pod koszem wypychają, starają się, abym nie zdobył punktów, więc ciężko porównać - mówi 34-latek. - Po 2 porażkach na pewno presja się zbiera, lecz myślę, że jeśli przyjdzie jeden mecz, który wygramy, to się przełamiemy, ta bańka pęknie oraz w końcu otworzy się worek ze zwycięstwami i będziemy wygrywać - kończy.