Kamil Górniak: To był bardzo słaby mecz w waszym wykonaniu.
Dawid Przybyszewski: Wyglądaliśmy jak w letargu w pierwszej połowie. Tylko czwarta kwarta była jakimś naszym zrywem. Nie wiem co się stało. Czy to presja, czy może zmęczenie. Trudno mi powiedzieć, co się stało. Śląsk był od nas lepszy w każdym aspekcie gry. Nie potrafiliśmy ich zdominować w żadnym elemencie. To było dla nas trudne spotkanie. To był fatalny mecz i cieszę się, że już za nami. Mam nadzieję, że więcej takich pojedynków już nie będzie.
Można powiedzieć, że może zabrakło wam może nie charakteru, ale takiej zadziorności. Pokazaliśmy w czwartej kwarcie, że potraficie się spiąć i bodajże z 25 punktów zrobiliście 8-10 oczek straty. To była tylko chwila.
- To było już za późno. Walczymy zawsze do końca. Czasami może czegoś brakować. Czy to koncentracji, czy egzekucji w ataku, gdzie też popełnialiśmy błędy. Nie były to ładne, składne akcje, kiedy zdobywaliśmy punkty. Trzeba obejrzeć ten mecz i głęboko się zastanowić co wyszło nie tak.
Zabrakło też punktów Polaków.
- Nie wiem co się dzieje. Trochę stoimy z boku i się przyglądamy zamiast być aktywni. Trzeba to jakoś zbalansować. Trzeba atak spod kosza zbalansować z rzutami. Jeśli to będziemy potrafili to zrobić i nauczymy się przede wszystkim dobrze bronić, aby nie tracić na własnym parkiecie 90 oczek to będzie dobrze.
No właśnie. Było bardzo słabo w defensywie. Śląsk zdobywał mnóstwo łatwych punktów spod samego kosza.
- Nie było tej ostatniej deski ratunku, czyli obrony podkoszowej. Nie broniliśmy tak jak powinniśmy tuż przy koszu. Nie powinniśmy dopuszczać rywala do zdobywania łatwych punktów. Zakładaliśmy sobie w szatni, aby do tego nie dopuścić, aby było inaczej. Traciliśmy punkty po penetracjach, odrzutach czy zbiórkach w ataku. My walczyliśmy o każde oczko, musieliśmy je wyszarpywać. W obronie było kiepsko, a ataku wcale nie lepiej. Dlatego to się wszystko tak ułożyło.
Przegraliście walkę na deskach. Nie potrafiliście sobie poradzić z Kevinem Thompsonem.
- Nie mieliśmy na niego recepty. Mamy pod koszem czterech wysokich graczy i musimy to jakoś zbierać. Musimy coś zrobić, żeby to zafunkcjonowało, bo na razie tak nie jest. To nasza druga porażka w obecnych rozgrywkach. Trzeba się zebrać, zmotywować i wygrać na wyjeździe w kolejnym meczu.
W poprzednim sezonie zanotowaliście na początek dwie wygrane, ale potem było fatalnie i seria porażek. Teraz macie na swoim koncie dwie przegrane, to może teraz czas na zwycięstwa.
- Czas najwyższy. Mamy potencjał, wiemy o tym. Jesteśmy niezłym zespołem, nie jesteśmy chłopcami do bicia. Musimy to pokazać. Trzeba swoje ego odłożyć na stronę i zagrać jak drużyna.
Teraz przed wami trudny wyjazd do Gdyni na mecz z Asseco. To może być jakiś taki przełomowy mecz, bo jak wiemy w tym klubie wiele się ostatnio działo, nie koniecznie dobrego.
- Na pewno trzeba wyszarpać jakieś zwycięstwo. Początek sezonu za nami, a nadal nie mamy na swoim koncie wygranej, mimo że graliśmy na własnym parkiecie. Musimy patrzeć z optymizmem i w Gdyni coś ugrać. To już nie to samo Asseco co kiedyś. Oni co prawda już wygrali swój mecz. Musimy bardziej chcieć wygranej niż nasi rywale.