NBA: Mistrzowie odebrali pierścienie i pokonali Bulls

Miami Heat odebrali mistrzowskie pierścienie za zwycięstwo w poprzednich rozgrywkach, a w premierowym spotkaniu nowego sezonu nie dali szans Chicago Bulls, wygrywając 107:95.

- Nigdy nie wiadomo czego spodziewać się po dniu, kiedy najważniejszą rzeczą jest mecz, a jednak ma miejsce wyjątkowa uroczystość. Dla całej organizacji Miami Heat był to bardzo udany dzień, ponieważ udało się odnieść zwycięstwo - powiedział Erik Spoelstra, który wraz ze swoimi podopiecznymi najpierw odebrał mistrzowskie pierścienie, a później rozpoczął nowe rozgrywki od triumfu nad Bulls.

Żar od początku dyktował warunki i nie pozwolił gościom z Wietrznego Miasta na rozwinięcie skrzydeł. Tego dnia wszyscy skupiali uwagę na Derricka Rose'a, który po wielu miesiącach pauzy wrócił do poważnej gry. Lider Byków zagrał przeciętnie, zdobywając 12 punktów (5/14 z gry).

- Jestem rozczarowany porażką. Jeśli chodzi o moją postawę, to mogę ją zmienić - muszę po prostu lepiej trafiać i pozbyć się strat - przyznał.

W ekipie Heat aż siedmiu graczy zanotowało podwójną zdobycz. 17 punktów, osiem asyst i sześć zbiórek miał LeBron James, 16 i sześć zbiórek dołożył Chris Bosh, a Shane Battier trafił 4/4 za trzy i miał 14 oczek.

Warto odnotować aż 31 punktów podkoszowego Bulls Carlosa Boozera, który miał 13/18 z gry.

***
Derby Los Angeles dla Jeziorowców. Lakers niespodziewanie pokonali Clippers dzięki swoim... rezerwowym. Xavier Henry rozegrał mecz życia, notując 22 punkty, a czterech innych zmienników także mogło pochwalić się podwójną zdobyczą. Dla przypomnienia - Lakers w poprzednim sezonie zajęli 28. miejsce pod względem punktów zdobywanych przez rezerwowych.

Co ciekawe, zmiennicy Lakers zagrali całą czwartą kwartę, wygraną przez Jeziorowców aż 41:24. Pau Gasol i Steve Nash oglądali wyczyny swoich kolegów z ławki rezerwowych, podobnie jak kontuzjowany Kobe Bryant, siedzący w pierwszym rzędzie trybun.

- Czasami dobrze być zespołem, na którego nikt nie stawia - przyznał z uśmiechem Jodie Meeks, gracz Lakers, który wchodząc z ławki rzucił 13 punktów.

Wśród pokonanych Blake Griffin zdobył 19 punktów, a Chris Paul do 15 oczek dołożył także 11 asyst.

***

Od zwycięstwa nowy sezon rozpoczęła także Indiana Pacers, która powinna liczyć się na Wschodzie. Kapitalny mecz rozegrał Roy Hibbert, autor ośmiu punktów, 16 zbiórek i aż siedmiu bloków! Gospodarze pokonali ostatecznie Orlando Magic 97:87 i zepsuli debiut wybranemu z 2. numerem draftu Victorowi Oladipo (12 pkt).

Kluczowa dla losów spotkania okazałą się końcówka trzeciej kwarty i początek czwartej, kiedy to miejscowi zanotowali serię 21:4, która pozbawiła gości jakichkolwiek szans. Pacers nie zagrali jednak wielkiego meczu - popełnili aż 20 strat i pozwolili rywalom zebrać 13 piłek pod swoim koszem.

- Musimy wygrywać wszystkie mecze - ciężkie, łatwe, nawet te, w których nam nie idzie. Nie możemy czekać na koniec sezonu i liczyć na jakąś serię. Od początku powinniśmy wziąć się do roboty - przyznał Paul George, najlepszy strzelec spotkania, autor 24 punktów.

Wyniki:

Indiana Pacers - Orlando Magic 97:87
(P. George 24, L. Stephenson 19, D. West 13 - A. Nicholson 18, M. Harkless 14, J. Nelson 12)

Miami Heat - Chicago Bulls 107:95
(L. James 17, C. Bosh 16, S. Battier 14 - C. Boozer 31, J. Butler 20, D. Rose 12)

Los Angeles Lakers - Los Angeles Clippers 116:103
(X. Henry 22, J. Farmar 16, P. Gasol 15 - B. Griffin 19, D. Jordan 17, C. Paul 15)

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: