To będzie pierwsze spotkanie Anwilu Włocławek i Trefla Sopot w lidze, ale obie drużyny zdążyły już poznać swoje mocne i słabe strony jeszcze przed sezonem - sopocianie przyjechali do Hali Mistrzów na dwa mecze sparingowe i w obu musieli uznać wyższość Rottweilerów. Najpierw włocławianie pokonali rywala 70:68, a dzień później aż 90:64.
Tamta rywalizacja była pierwszą okazją dla Keitha Clantona oraz Yemi Gadri-Nicholsona do sprawdzenia swoich umiejętności na tle silnego rywala. W pierwszym meczu 23-latek zdemolował swojego przeciwnika, rzucając bardziej doświadczonemu graczowi aż 22 punkty.
- Pamiętam tamten mecz i pamiętam Nicholsona. To był trudny przeciwnik, ale wtedy nie był jeszcze w dobrej formie fizycznej, co umiałem wykorzystać. Grało mi się łatwo i gdy tylko miałem okazję, wykorzystywałem swoją szybkość w grze jeden na jednego - wspomina środkowy Anwilu.
Nicholson w obu meczach zaprezentował się identycznie - będąc w słabej formie fizycznej, punkty zdobywał głównie na początku meczu. Im dłużej przebywał na parkiecie, tym bardziej zanikała jego aktywność.
Środkowy Trefla zdążył jednak zoptymalizować swoją formę na rozpoczęcie sezonu i w pierwszym spotkaniu w lidze zanotował double-double w postaci 21 punktów i 10 zbiórek, a jego zespół nieznacznie przegrał ze Stelmetem. W kolejnym meczu 30-latek nie był już co prawda pierwszoplanową postacią ekipy, ale i tak dołożył swoją cegiełkę do wygranej nad AZS - osiem oczek i siedem zbiórek.
Ogółem, Nicholson stanowi przeciwieństwo samego siebie z meczów sparingowych. Wówczas niewidoczny i mający kilkanaście kilogramów nadwagi, a obecnie wracający do swojej naturalnej zwinności i będący pewnym punktem Trefla - po dwóch meczach notuje przeciętnie 14,5 punktu na 50-procentowej skuteczności z gry oraz 8,5 zbiórki.
Podobnie jest także z Clantonem, choć skala odwróciła się w drugą stronę. Przed sezonem Amerykanin wielokrotnie był najlepszym strzelcem Anwilu, w kilku spotkaniach przekraczając barierę 20 oczek, a dziś, po trzech starciach ligowych legitymuje się średnimi 8,7 punktu (48 procent z gry) oraz 4 zbiórki.
- Przede wszystkim ja nie jestem tutaj by pompować swoje statystyki, ale rzeczywiście przed sezonem grałem lepiej. Dlaczego tak jest? Nie do końca umiem odpowiedzieć na to pytanie. Może po prostu mecze przedsezonowe są zupełnie inne od tych w lidze. Ja jednak widzę w swojej grze postęp. Trzeci mecz sezonu, ten przeciwko PGE Turowowi, był dla mnie pozytywny - tłumaczy Clanton.
Pojedynek Clantona i Nicholsona z pewnością będzie ozdobą niedzielnej rywalizacji. Czy górą będzie Clanton, który raz jeszcze wykorzysta swoją szybkość i umiejętność gry przodem do kosza, czy może robiący użytek ze swojej siły Nicholson?