Horror dla wiślaczek! Show Lavender

Biała Gwiazda stoczyła kolejny, bardzo nerwowy pojedynek w Eurolidze. Tym razem jednak zwyciężyła. Ekipę BK IMOS Brno pogrążyła Jantel Lavender, autorka 34 punktów!

Pierwsze minuty spotkania pokazały, że przyjezdnym wcale łatwo nie będzie. Czeszki grały bowiem z większym polotem co znajdywało odzwierciedlenie w skuteczności. Brylowały Alena Hanusova i Ashley Key, które przysparzały najwięcej kłopotów rywalkom. Ich dążenia sprawiły, że wynik po niespełna sześciu minutach brzmiał 16:11. Dopiero wówczas nastąpiło przebudzenie ze strony zawodniczek Wisły. Sprawy w swoje ręce wzięły podkoszowe, a konkretnie Zane Tamane oraz Jantel Lavender. Dzięki nim straty zostały odrobione z nawiązką.

Kiedy dołączyła do nich Erin Phillips dystans dzielący oba teamy wyniósł 10 "oczek" i wydawało się, że krakowianki są na dobrej drodze aby bardziej odskoczyć. Jednak plan nie został zrealizowany. W ich szeregach zagościło małe rozluźnienie co momentalnie wykorzystały Anna Jurcenkova oraz Barbora Kasparkova. Za ich sprawą gospodynie prawie dogoniły oponenta. Tym samym mogły wiązać nadzieje, że po długiej przerwie realnie powalczą o triumf.

Jantel Lavender (z lewej) dała w Brnie prawdziwy popis umiejętności, notując efektowne double-double (34 pkt. i 10 zb.)
Jantel Lavender (z lewej) dała w Brnie prawdziwy popis umiejętności, notując efektowne double-double (34 pkt. i 10 zb.)

Niemniej wicemistrzynie Polski nie dawały za wygraną. Ciężar odpowiedzialności opierały głównie na barkach wspominanej Lavender. Amerykanka tego wieczoru trafiała niemal za każdym razem będąc absolutną liderką całego kolektywu. Nieprzypadkowo właśnie pod jej adresem kierowano mnóstwo podań. Wspomóc ją starała się Allie Quigley. Posiadająca węgierski paszport obwodowa była bardzo aktywna, lecz co do efektywności można by mieć drobne zastrzeżenia.

Mimo tego podopieczne Stefana Svitka raczej pewnie kroczyły ku zwycięstwu. Tak przynajmniej myślano. Nerwy nastały w końcówce. Cztery minuty przed finiszem ekipa spod Wawelu prowadziła 62:53, by zaraz potem pozwolić przejąć inicjatywę miejscowym. Dobrze dysponowana Hanusova nie zwlekała długo i gdy ostatnia syrena zbliżała się wielkimi krokami na tablicy świetlnej widniał rezultat 61:62. Wiślaczki musiały zatem mocno uważać, bo tydzień wcześniej już pozwoliły sobie dość dziecinnie zabrać komplet punktów.

Tyle, że dwóch tych samych błędów się nie popełnia. O sukcesie przesądziły rzuty osobiste Agnieszki Szott-Hejmej. Polka postawiła kropkę nad i.

BK IMOS Brno - Wisła Can Pack Kraków 61:67 (17:23, 18:16, 12:13, 14:15)
BK Brno:

Hanusova 19, Key 14, Jurcenkova 10, Hamilton 8, Kasparkova 5, Jalcova 4, Peckova 1.
Wisła Can Pack:

Lavender 34 (10 zb.), Tamane 10, Quigley 8, Szott Hejmej 7, Phillips 6, Ouvina 2.

Komentarze (1)
avatar
fankoszrybnik
13.11.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Polki w Wiśle chyba sięgają dna, no może poza Agą Szott a potem się dziwić że reprezentacja ma tak kiepskie wyniki, cieszyć może tylko wynik