Przełamanie Cavs, przyzwoity występ Gortata

Marcin Gortat może pochwalić się kolejnym poprawnym występem, ale jego Washington Wizards i tak ulegli Cleveland Cavaliers. "Strzelnicę" w stolicy urządził sobie Kyrie Irving.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak

Sobotnie spotkanie rozpoczęło się od dwóch wybronionych akcji Marcina Gortata przeciwko napierającemu Andrew Bynumowi. Polak w przekroju całego pojedynku zatrzymał byłego centra Los Angeles Lakers na zaledwie 6 punktach, a ponadto był również aktywny po drugiej stronie parkietu, gdzie popisywał się bardzo dobrymi akcjami pick-and-roll z Johnem Wallem. 29-latek zapisał na swoim koncie ostatecznie 12 "oczek" i 11 zbiórek, trafiając 6 z 13 rzutów, ale jego Wizards polegli już po raz czwarty z rzędu.

Początki nie zapowiadały tak ciężkiej przeprawy drużyny ze stolicy. Czarodzieje w pierwszej odsłonie grali koncertowo, a chwilę później ich przewaga sięgała nawet 15-punktów. Mimo wszystko Cavs szybko zniwelowali dzielący dystans i po trzech trójkach z rzędu Kyrie'go Irvinga schodzili do szatni z niewielką stratą.

Im mniej czasu pozostawało na zegarze do zakończenia pojedynku, tym temperatura w Verizon Center systematycznie rosła. W końcówce wydawałoby się, że na uprzywilejowanej pozycji znajdowali się gospodarze, którzy prowadzili jeszcze 87:82, ale skończyło się na tym, że podopieczni Mike'a Browna ponownie dogonili rywali i w samej końcówce objęli nawet prowadzenie. Do dogrywki doprowadził jednak Nene Hilario, który wykorzystał jeden z dwóch rzutów wolnych.

Pierwsze punkty w doliczonym czasie zdobył Marcin Gortat, ale siedem kolejnych zaaplikował już Irving, który zapisał w swoim dorobku rekordowe 41 punktów, oddając "zaledwie" 28 prób z gry oraz trafiając 9 na 9 z linii rzutów wolnych! To właśnie 21-letni rozgrywający był w największej mierze ojcem końcowego sukcesu Cavaliers, ale dużą cegiełkę dołożyli od siebie również Tristan Thompson, Earl Clark i rezerwowy Jarrett Jack. Dla drużyny z Ohio to pierwszy wyjazdowy triumf po sześciu niepowodzeniach oraz czwarte zwycięstwo w sezonie.

Po stronie gospodarzy bardzo dobrze spisywali się natomiast, wspominany wyżej Nene oraz Bradley Beal. Ten pierwszy uzbierał 24 "oczka" spędzając na parkiecie niespełna 37 minut, a 28 punktów dorzucił wybrany z trzecim numerem w drafcie 2012 Beal. Wizards zabrakło jednak systematyczności, za co w konsekwencji musieli zapłacić siódmą porażką w trwających rozgrywkach.

Washington Wizards - Cleveland Cavaliers 96:103 (25:18, 24:26, 20:20, 21:26, d. 6:13)

Wizards: Beal 28, Nene 24, Webster 14.
Cavaliers: Irving 41, Thompson 15, Jack 13.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×