Wiślaczki błyskawicznie zaznaczyły swoją przewagę. Już po paru chwilach prowadziły 7:0 i de facto wiadomo było pod czyje dyktando ułoży się rywalizacja. Podopieczne Stefana Svitka prezentowały wszechstronny atak, dzięki czemu raz za razem zaskakiwały rywalki. Nieźle spisywała się Justyna Żurowska. Wtórowała jej Jantel Lavender. Amerykanka tradycyjnie pod koszem wykonywała kawał pożytecznej roboty dominując właściwie nad każdym. Ich defensywa również funkcjonowała bez zarzutu. ROW w ogóle nie potrafił znaleźć na nią sposobu. Wykańczał zaledwie pojedyncze akcje, co absolutnie nie wystarczało żeby nawiązać walkę. Pobudzić koleżanki chciała Markel Walker, tyle że równocześnie próbkę umiejętności dała Zane Tamane i Białą Gwiazda wygrywała 23:10.
W drugiej kwarcie różnica się pogłębiła. Miejscowe nadal konsekwentnie realizowały nakreślony plan, a pozytywną kartę zapisały m in. zmienniczki. Marta Jujka szybko pokazała, że szybko daje radę odnaleźć się na parkiecie, dwukrotnie trafiając z półdystansu. Gdy podobne zagranie wykonała Allie Quigley rezultat brzmiał 36:16. W końcówce połowy ekipa ze Śląska minimalnie nadrobiła straty, jednak wielka przyszłość się przed nią nie rysowała. Jedynie bowiem wspomniana Walker była skuteczna. Aldona Morawiec też odznaczała się aktywnością, ale ona akurat najczęściej chybiała.
Po zmianie stron tempo ewidentnie spadło, choć krakowianki kontrolowały sytuację. Nadal o sile małopolskiego kolektywu w dużej mierze stanowiła Żurowska. To już nie pierwszy udany występ Polki jeśli chodzi o parkiety Basket Ligi Kobiet. Podobnie Tamane robiła użytek z podań. Łotyszka w swoim stylu rzucała będąc nieco oddalona od obręczy i co najistotniejsze strzały te przynosiły zamierzone efekty.
Wśród przyjezdnych przebudziła się Rebecca Harris. Nominalna liderka wniosła wiele ożywienia notując m in. "trójkę" z okolic dziewiątego metra, tyle że reszta zdecydowanie za rzadko ją naśladowała. Zaledwie dwie koszykarki to za mało by realnie zagrozić krajowemu potentatowi.
Decydująca batalia upłynęła bez większych emocji. Niewiadomą pozostawały tylko rozmiary triumfu srebrnych medalistek BLK. Końcowy rozrachunek byłby większy gdyby te ostatnie utrzymały wcześniejszy poziom, a tak dystans dzielący oba teamy nie powalił na kolana.
Warto zaznaczyć, że debiut przed publicznością spod Wawelu zanotowała Danielle McCray. 27-letnia obwodowa pokazała parę efektownych wejść, lecz nad rzutem ewidentnie musi popracować. Zdecydowanie za często pudłowała, a od gracza z pozycji numer dwa nie tego się przecież oczekuje.
Wisła Can Pack Kraków - Basket ROW Rybnik 76:61 (23:10, 22:17, 14:16, 17:18)
Wisła Can Pack: Żurowska 16, Tamane 14, Lavender 12, Jujka 11, McCray 8, Quigley 5, Szott Hejmej 4, Krężel 4, Ouvina 2.
Basket ROW: Harris 26, Walker 15, Kędzia 6, Kułaga 4, Morawiec 4, Gajda 2, Zielonka 2, Kuncewicz 2.