Kłopoty kadrowe scementowały Galatasaray?

Stelmet Zielona Góra w piątek zmierzy się na wyjeździe z Galatasaray Stambuł, które w tym sezonie ma wyjątkowego pecha pod względem liczby kontuzjowanych zawodników.

Pomimo sporych problemów kadrowych ekipa Ergina Atamana jest bliska wejścia do TOP16 z drugiego miejsca w grupie C. Galatasaray potrzebuje tak naprawdę jednego zwycięstwa, żeby przypieczętować awans do drugiej fazy. W Stambule nikt sobie nie wyobraża innego scenariusza, jak pewne zwycięstwo w piątek. Chociaż jeszcze kilka tygodni temu ten awans z drugiego miejsca taki pewny nie był, ponieważ drużyna musiała radzić sobie nie tylko z rywalami, ale także własnymi problemami kadrowymi.

Na początku sezonu wypadł podstawowy środkowy - Nathan Jawai, który miał podstawową opcją w ekipie Atamana. Kolejnym, który nabawił się kontuzji był Manuchar Markoishvili. Gruzin zmaga się z urazem ścięgna Achillesa i przez najbliższe miesiące nie zobaczymy go na parkiecie. Później z gry wypadli także Erwin Dudley oraz Jamont Gordon, którzy notabene świetnie radzili sobie w pierwszym meczu w Zielonej Górze. Obaj zdobyli łącznie 31 punktów.

Działacze "Galaty" postanowili nieco wzmocnić zespół w trakcie sezonu. Dołączył Pops Mensah-Bonsu, ale w meczu z Olympiacosem wdał się w bójkę z Mirzą Begiciem i został zawieszony na trzy spotkania. Dołączył także Malik Hairston.

- Galatasaray to renomowany przeciwnik z wieloma reprezentantami Turcji. Udało im się pozyskać Malika Hairstona i w większym stopniu zaczęli korzystać ze swojej długiej ławki rezerwowych, co przyniosło efekt, ponieważ w ostatnich dwóch spotkaniach prezentowali się lepiej niż na początku rozgrywek - mówi Andrzej Adamek, asystent Mihailo Uvalina.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Komentarze (0)