Karol Wasiek: Możesz z perspektywy czasu powiedzieć, dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na transfer do Stelmetu? Grałeś przecież w klubach NBA, a klub z Zielonej Góry jest dopiero na dorobku.
Christian Eyenga: Prawda jest taka, że kilka drużyn widziało mnie w składzie. Rozważałem kilka opcji, ale ostatecznie zdecydowałem się na Stelmet Zielona Góra. Uznałem, że będąc w tym zespole będę mógł się rozwinąć koszykarsko i powrócić jakby do tego "wielkiego" świata koszykarskiego. Chciałem przyjechać i pokazać wszystkim, że umiem grać w basket. Nie ukrywam, że działacze klubu przedstawili mi dość korzystne warunki. Mówili mi, że będę grał dużo minut i tak faktycznie się stało.
Mniemam, że ten ostatni sezon nie był dla ciebie najlepszy...
- Absolutnie! To był jeden z gorszych sezonów w mojej karierze. Pod koniec października 2012 roku działacze z Orlando podziękowali mi za współpracę i musiałem szukać wówczas różnych dróg, żeby wrócić do gry. Grałem trochę w D-League, później w Chinach, ale muszę jasno powiedzieć, że to nie było to, czego oczekiwałem.
Jakbyś ocenił swoją dotychczasową karierę w lidze NBA?
- Nie jestem usatysfakcjonowany z tego, co do tej pory zrobiłem w tej lidze. Stać mnie na pewno na więcej. Myślę, że nieco za szybko trafiłem do tych rozgrywek. Kiedy wybierali Cleveland Cavaliers miałem zaledwie 20 lat i tej wielkiej koszykówki musiałem błyskawicznie się nauczyć.
Chcesz wrócić do NBA?
- Oczywiście. Jeśli tylko nadarzy się okazja do tego, to na pewno chciałbym spróbować. Jednakże nie myślę na razie o tym, ponieważ obecnie najważniejsza jest gra dla Stelmetu Zielona Góra. To tutaj chcę nabrać tego doświadczenia.
Najlepszy sezon w NBA to...?
- Myślę, że debiutancki sezon był dla mnie najlepszy. Wówczas dostawałem od trenera Mike'a Browna dość sporo minut i całkiem nieźle sobie radziłem. Dobrze wspominam tamte rozgrywki.
A jak wspominasz LeBrona Jamesa?
- On jest świetnym koszykarzem. Był dla mnie takim prawdziwym mentorem, dużo się od niego nauczyłem. Trzymał naszą całą grupę w ryzach. Uważam, że jest on jednym z najlepszych zawodników w tej lidze. Dla LeBrona nie ma praktycznie rzeczy niemożliwych do zrobienia. Chciałbym być jak on. On potrafi grać na wielu pozycjach - od "1" do "4". Uczę się tego, żeby być tak wszechstronnym koszykarzem.
Poza parkietem również jest taki sympatyczny?
- To spoko gość (śmiech)! Bardzo sympatyczny, nie wywyższa się. Zdarzało się, że zabierał całą drużynę na obiady, spotkania i po prostu rozmawialiśmy. Naprawdę dobrze to wspominam.
Kobe Bryant też taki był?
- Myślę, że LeBron był jednak nieco bardziej towarzyski. Jeśli miałbym wybierać pomiędzy tymi dwoma koszykarzami, to wybrałbym LeBrona. On zrobił na mnie większe wrażenie.