Elijah Johnson doznał poważnego urazu łąkotki przed spotkaniem z Anwilem. Był to duży cios dla trenera Wojciecha Kamińskiego, bo Amerykanin w ostatnim czasie stał się liderem Rosy Radom. - Zawodnik jest już po operacji, była ona przyśpieszona. Pierwotnie miała się odbyć dopiero po nowym roku. Ciężko mi na ten moment powiedzieć, jak to wszystko wygląda. Czekamy na jakieś informacje - stwierdza trener radomian.
Czy 23-letni zawodnik wróci w tym sezonie do gry i pomoże swojej drużynie w najważniejszej części sezonu? - Zobaczymy jak to będzie wyglądać. Być może uda mu się wrócić. Na gorąco ciężko oceniać, bo tak naprawdę nie wiemy jak ta operacja wyglądała. Różnie to się układa, raz przerwa może być krótsza, a raz dłuższa - mówi Kamiński.
Nic nie wskazuje na to, że drużynę z Radomia wzmocni jakiś nowy zawodnik. - Na dzień dzisiejszy nikogo nie planujemy kontraktować. Rozglądaliśmy się trochę wcześniej, ale obecnie nikogo nie szukamy - przyznaje opiekun Rosy.
Pod nieobecność podstawowego zawodnika więcej szans dostają zawodnicy, którzy do tej pory nie grali wcale, albo ich rola była marginalna. Na więcej minut mogą liczyć przede wszystkim Piotr Kardaś i Jakub Zalewski. - W zeszłym sezonie grali dużo więcej. Już po kilkanaście minut zagrali w meczu z Anwilem, na pewno Piotrek dostał około 13-15 minut. To nie jest tak, że w Tarnobrzegu był to pierwszy mecz, gdzie dostali szansę. Korzystają z tego, że nie ma Johnsona i bardzo dobrze. Tak mamy zbudowany zespół, że jak jeden nam wypadnie, to żeby reszta była w stanie to jakoś uzupełnić. W spotkaniu ze Stabill Jeziorem jako dwójka zaczynał Jakub Dłoniak. Myślę, że ma go kto zastąpić, a czy będą to robić lepiej, czy gorzej, czy może tak samo, to dopiero nam czas pokaże - dodaje opiekun Rosy.