24-letni rozgrywający do tej pory przeplatał dobre mecze z tymi kompletnie nieudanymi. W meczach z Anwilem i Stabill Jeziorem pokazał jednak, że Amerykanina stać na bycie jednym z liderów Rosy Radom. - W Tarnobrzegu Korie zagrał bardzo dobre zawody, rzucił dużo punktów. Bardziej grał jako rzucający, niż rozgrywający. Wykorzystywał swoją szybkość i zrobił to, na co pozwolili mu rywale. Tych bohaterów było jednak więcej. Bardzo dobre zawody zagrali Robert Witka, Kirk Archibque czy Łukasz Majewski. Przegrywamy jako zespół i wygrywamy jako zespół - mówi Wojciech Kamiński.
Korie Lucious w ostatnim czasie był mocno pod kreską i niewiele brakowało, by opuścił Radom. - Cieszę się, że otworzył się w tych meczach. Były pewne rozmowy motywacyjne. Można powiedzieć, że dostał ultimatum, ale teraz już nie ma sensu o tym mówić. Było minęło - dodaje opiekun Rosy.
W kolejnym meczu Rosa zmierzy się z Polpharmą Starogard Gdański, która w ostatniej kolejce pokazała, że stać ją na sprawianie niespodzianek. W Radomiu liczą, że Lucious znów zagra na równym i dobrym poziomie. - Myślę, że to już nie czas i miejsce, by wracać do tego co było. Różne słyszałem opinie i na swój temat, i na temat innych zawodników. Niektórzy już nam pół drużyny wymienili. Niektórzy kibice i dziennikarze zbyt emocjonalnie podchodzą do tego, co się dzieje - zauważa Kamiński.
Amerykanin przed sezonem był kreowany na lidera zespołu. W okresie przygotowawczym zmagał się z kontuzją, która z pewnością odbiła się na jego dyspozycji. W obliczu słabszych wyników to właśnie na Luciousa spadła chyba największa fala krytyki. - Zawsze jest tak, że jak drużynie idzie to wszyscy są szczęśliwi. Jak jest gorzej, to wtedy się szuka winnych, Również ja to robię. Muszę sobie w tym momencie posypać głowę popiołem, bo tak po prostu jest zbudowany człowiek. Gdzieś na początku szuka się błędów u siebie, a potem też u innych. Nie ma sensu już do tego wracać. Mamy skład taki, jaki mamy i myślimy już tylko o każdym kolejnym meczu - przyznaje trener radomian.