Karol Wasiek: Dlaczego zdecydowałeś się na grę w PGE Turowie Zgorzelec. Czym skusili cię działacze tego klubu?
Mike Taylor: Prawda jest taka, że od dłuższego czasu byłem w dobrych relacjach z trenerem Rajkoviciem, który widział mnie w drużynie. Podoba mi się wizja, jaką przedstawili mi działacze ze Zgorzelca. Jednakże wydaje mi się, że najważniejszym faktem była dobra relacja z trenerem. To zaważyło o tym, że znalazłem się właśnie w Zgorzelcu.
To prawda, że w PGE Turowie mogłeś grać już w poprzednim sezonie?
- To prawda. Kiedy opuszczałem zespół z Nymburka to otrzymałem wówczas propozycję ze Zgorzelca.
Dlaczego nie zdecydowałeś się na transfer?
- Szczerze? Dokładnie już nie pamiętam już tej sytuacji. Wydaje mi się, że działacze napierali na mnie, żebym podjął szybką decyzję, z kolei ja nie umiałem się określić i dlatego do Zgorzelca nie trafiłem.
Trafiłeś z kolei do D-League. Skąd taka decyzja?
- Po prostu wróciłem do Stanów Zjednoczonych, żeby kontynuować swoją karierę. Nie ma tutaj głębszego sensu analizować tej decyzji. Uważam, że rozegrałem dobry sezon i z tego powodu jestem zadowolony. Aczkolwiek trzeba sobie jasno powiedzieć, że to zupełnie inna koszykówka niż w Europie.
Ile będziesz potrzebował czasu, żeby wkomponować się z powrotem do koszykówki europejskiej?
- Myślę, że szybko powinien wrócić do swojego normalnego poziomu. Moja forma fizyczna wygląda naprawdę całkiem nieźle, więc dajcie mi trochę czasu, a ja pokażę co umiem. Kilka sezonów rozegrałem w Europie, więc ten styl nie jest mi obcy.
Lepiej czujesz się jako rozgrywający, czy rzucający obrońca?
- Preferuję grę jako rozgrywający, ale jeśli trener będzie mnie widział na "dwójce" to oczywiście, że tam zagram i pomogę zespołowi. To jest dla mnie najważniejsze.
Jak ocenisz swój nowy zespół?
- Wszystko jak na razie mi odpowiada, idzie w dobrą stronę. Zespół jest bardzo utalentowany, jest w nim sporo potencjału. Sztab szkoleniowy również wykonuje świetną pracę, więc nie mam powodów do narzekań.