Marcin Gortat przebywał na parkiecie przez niespełna 22 minuty, w czasie których wykorzystał wszystkie cztery próby z gry oraz miał 2/5 z linii rzutów wolnych. Nasz rodak wszystkie 10 punktów wywalczył w trzeciej kwarcie. Łodzianin na swoim koncie zapisał również sześć zbiórek oraz asystę.
Gortat miał jednak tego dnia problemy z faulami, w związku z czym przebywał na parkiecie krócej niż zwykle. Dla Czarodziejów nie był to jednak problem, ponieważ we wtorek kapitalnie spisywał się Bradley Beal, który rozegrał najlepszy mecz w karierze. Zdobył 37 punktów i przez długi czas trzymał gości blisko Niedźwiadków. Niestety w końcówce Beal stracił skuteczność i nie okazał się bohaterem Wizards.
- Byłem pewny siebie, dlatego trafiałem cały czas w ten sam sposób. Nie przejmowałem się obrońcami tak jak to bywało w poprzednich spotkaniach - powiedział Beal.
Grizzlies przechylili szalę na swoją korzyść głównie dzięki niespodziewanie dobrej grze Nicka Calathesa, który zdobył 18 punktów, w tym bardzo ważne w końcówce spotkania. Tyle samo uzbierał Marc Gasol.
- Calathes zagrał świetnie. Popełniał trochę błędów, ale w 98 proc. przypadków podejmował dobre decyzje - chwalił swojego podopiecznego Dave Joerger, trener Memphis.
W ekipie Wizards zawiódł John Wall, który miał 2/10 z gry i zdobył ledwo pięć punktów. Czarodzieje z bilansem 25-26 zajmują 6. miejsce na Wschodzie.
Memphis Grizzlies - Washington Wizards 92:89 (24:23, 28:16, 27:31, 13:19)
(Gasol 18, Calathes 18, Randolph 13 - Beal 37, Nene 17, Gortat 10)
Pozostałe mecze:
W meczu na szczycie Konferencji Zachodniej Oklahoma City Thunder pokonała na wyjeździe Portland Trail Blazers 98:95. Gości do wygranej poprowadził nie kto inny jak Kevin Durant, który zdobył 36 punktów. Lider OKC zdobył w pojedynkę więcej punktów niż duet gwiazdorów Portland LaMarcus Aldridge - Damian Lillard.
Gospodarze prowadzili różnicą nawet 13 punktów, lecz w drugiej połowie opadli z sił i nie mieli odpowiedzi na skutecznego Duranta. Fatalnie grał Aldridge, który miał 5/22 z gry. W końcówce niezwykle istotną trójkę trafił Jeremy Lamb, który w sumie zgromadził 19 oczek. Blazers mogli jeszcze doprowadzić do dogrywki, ale próby Aldridge'a i Lillarda okazały się chybione.
Grzmot wygrał 14 z ostatnich 16 spotkań i z bilansem 42-12 jest zdecydowanym liderem na Zachodzie. Blazers nie grają już tak spektakularnie jak na początku rozgrywek, dzięki czemu ich bilans 36-16 pozwala zajmować 3. miejsce z niewielką przewagę nad Clippers czy Rockets.
37 punktów LeBrona Jamesa pomogło Miami Heat pokonać na wyjeździe Phoenix Suns 103:97. "LBJ" miał również dziewięć zbiórek, pięć przechwytów, a także zanotował kluczową asystę do Chrisa Bosha, który w ostatniej minucie trafił za trzy punkty.
- Cieszę się, że udało nam się odpowiedzieć dobrą grą po słabym występie przeciwko Utah - cieszył się Erik Spoelstra, trener mistrzów NBA.
Gościom w wygranej nie przeszkodził brak Dwyane'a Wade'a, który zmagał się z migreną. 21 punktów dla Żaru dołożył Bosh a 13 miał Mario Chalmers.
Wśród pokonanych brylował Gerald Green, który 21 ze swoich 26 punktów zdobył po przerwie. Po 15 oczek dołożyli Goran Dragić i Channing Frye.
Chicago Bulls pokonali Atlantę Hawks 100:85, a imponujące triple-double zanotował Joakim Noah. Francuski podkoszowy zdobył 19 punktów, zebrał 16 piłek i miał 11 asyst, a także trzy bloki.
Wyniki:
Charlotte Bobcats - Dallas Mavericks 114:89
(Jefferson 30, Tolliver 22, Henderson 15 - Nowitzki 16, Ellis 16, Harris 9)
Cleveland Cavaliers - Sacramento Kings 109:99
(Deng 22, Waiters 20, Bennett 19 - Cousins 21, Thomas 16, Gay 14)
Chicago Bulls - Atlanta Hawks 100:85
(Gibson 24, Noah 19, Dunleavy 15 - Millsap 15, Williams 13, Teague 12)
Phoenix Suns - Miami Heat 97:103
(Green 26, Frye 15, Dragic 15 - James 37, Bosh 21, Chalmers 13)
Portland Trail Blazers - Oklahoma City Thunder 95:98
(Batum 18, Lopez 17, Lillard 16 - Durant 36, Lamb 19, Jackson 17)
Los Angeles Lakers - Utah Jazz 79:96
(Kaman 25, Johnson 15, Williams 11 - Burks 24, Hayward 15, Evans 14)