Kamil Górniak: Przegraliście w Tarnobrzegu z Jeziorem, które nie da się ukryć, w tym sezonie nie prezentuje się zbyt dobrze. Na pewno boli was ta porażka.
Michał Sokołowski: Nie spisywali się to prawda, ale zagrali dobry mecz ze Stelmetem, trochę słabiej z Turowem i to ich bardzo zabolało. Wiedzieliśmy, że jak rywal się rozpędzi to będzie nam ciężko. Tak się niestety stało.
Wykorzystali też te wasze braki kadrowe, bowiem właściwie w szóstkę musieliście się im przeciwstawić.
- Bardzo dużo punktów straciliśmy w tym spotkaniu. Do ataku nie można się przyczepić, gdyż 80 oczek jak nas to dobry wynik. Chodzi jednak o obronę. Do przerwy straciliśmy 46 punktów, po zmianie stron praktycznie tyle samo. Był moment w trzeciej kwarcie, gdzie myśleliśmy, że przejdziemy ten kryzys i zniwelujemy przewagę gospodarzy, ale nam nie wyszło do końca. Oddaliśmy jakiś szybki rzut, popełniliśmy jakąś stratę i drużyna z Tarnobrzega to wykorzystała.
Po zmianie stron zaczęliście mocniej bronić i rywale nie mieli już tak łatwych pozycji do rzutów.
- Myślę, że to nasza wina. Każdy prosty błąd, jak strata czy rzut za trzy z nieprzygotowanej pozycji nasi rywale skrzętnie wykorzystywali.
W końcówce byliście bliscy doprowadzenia do dogrywki czy nawet odniesienia zwycięstwa.
- Końcówki są takie, że może być różnie. Trafi się, albo nie. Zagra się skutecznie w obronie, albo odda pole rywalowi i zdobędzie łatwe punkty. W tym meczu drużyna Jeziora była od nas lepsza.
Sporym problemem dla was był brak klasycznego rozgrywającego. Deividas Dulkys to raczej strzelec.
- Myślę, że brak jedynki nie był aż tak widoczny. Mieliśmy bodajże 16 asyst, więc graliśmy zespołowo, może nawet lepiej niż bez rozgrywającego. Każdy musiał dać coś od siebie. To nie wystarczyło. Dulkys zagrał dobrze, ale wiadomo, że lepiej mu się gra, jak obok siebie ma tę jedynkę i on ma kończyć akcje.
Z Polpharmą zagracie zapewne już w szerszym składzie. Powinien już wrócić Paul Graham, a także nowy rozgrywający.
- Nie możemy na pewno ich zlekceważyć. Mam nadzieję, że Paul Graham będzie z nami już na 100 proc. Musimy sobie jakoś z tym wszystkim poradzić.
A jak wpływa na was to zamieszanie z głównym sponsorem?
- My robimy swoje w meczach i na treningach. Myślę, że żaden zawodnik w dużym stopniu się tym nie interesuje. To nas aż tak nie dotyczy. My mamy przyjść na trening i wykonać swoją pracę. To samo na meczu. Mamy wykonywać zadania trenera.
Ostatnio nie prezentujecie się najlepiej. Musicie ostro walczyć o awans do czołowej szóstki. Na pewno jednak taki klub jak Anwil ma ambitne cele.
- Oczywiście. Od początku sezonu mówiłem, że gramy o najwyższe cele czyli o mistrzostwo. Na pewno jesteśmy w jakimś dołku, ale wierzę, że odbijemy się od dna i pójdziemy w górę.
Te wszystkie zamieszania kadrowe, zmiany, kontuzje nie wpływają na was pozytywnie. Brakuje graczy do trenowania, do gry. To utrudnia pracę wam jak i trenerowi.
- To jest ciężkie dla nas. Na treningach nie mamy pełnego składu, a w każdym meczu brakuje nam jakiegoś zawodnika. Musimy to jakoś łatać. Czy ja zagram na pozycji rozgrywającego czy Mateusz Kostrzewski jako silny skrzydłowy. Też jest ciężko się przestawiać do innej roli z meczu na mecz. Nie mamy tego płynnego ustawienia, nie możemy się przystosować do jednej roli, do miejsca w którym mamy być. Mam nadzieję, że niebawem to wszystko się ustabilizuje i popłyniemy dobrą rzeką.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!