Niestety sprawy poukładały się dla klubu dość niefortunnie. Jeszcze zanim nastała ostatnia seria gier istniało spore ryzyko trafienia na Nadieżdę Orenburg. I choć cztery sekundy przed końcem można było odnieść wrażenie, iż Rosjanek uda się uniknąć to rzut 18-latki, Melanie Riondet przesądził o takim, a nie innym scenariuszu.
W zespole od dawna turniej FinalEight stanowił jeden z trzech najważniejszych celów do realizacji. Niemniej teraz krakowianki nie mają prawa czuć się faworytem. Podczas rywalizacji grupowej wspominana drużyna spod kazachskiej granicy dwukrotnie okazała się lepsza. Niekorzystnie wypadł zwłaszcza pojedynek sprzed 8 dni kiedy Biała Gwiazda potrafiła wygrać zaledwie pierwszą kwartę.
Po stronie minusów należy zapisać też podróż. Kraków i Orenburg dzieli ponad 3 tysiące kilometrów, a różnica czasu wynosi 5 godzin. To nigdy nie pomaga. Faktem jest jednak, że w rewanżu, który odbędzie się przy Reymonta te same niedogodności spotkają oponenta.
Opiekun wiślaczek, Stefan Svitek stwierdził krótko. - Aby znaleźć się w F8 trzeba umieć pokonywać również tak silnych przeciwników. Na razie te słowa wypada traktować bardziej jako życzenia.
Jego podopieczne powinny szybko poprawić swoją grę. W lutym poziom ich występów nie zadowalał. Brakowało jakości w obronie, gdzie pojawiły się kłopoty z zastawianiem i samymi zbiórkami oraz po przeciwnej stronie parkietu. Tam dała o sobie znać skuteczność, a konkretnie marnowanie wielu dogodnych okazji. Między innymi stąd wynikła niedawna porażka w Polkowicach.
Zmiany muszą nastąpić wkrótce. Zanim bowiem nadejdzie drugi etap europejskich zmagań Wisłę czekają finały pucharu Polski. Główne trofeum utraciła rok temu na rzecz CCC, dlatego ma co udowadniać.
Nie da się ukryć, że sezon powoli wchodzi w decydującą fazę. Jeśli zwyżka formy nie przyjdzie, rzeczywistość może mocno zweryfikować oczekiwania.