Niedzielne spotkanie szybko ułożyło się pod dyktando miejscowych Byków. Sześciokrotni mistrzowie NBA już w pierwszej odsłonie wypracowali sobie wysoką przewagę, którą, jak się później okazało - bez najmniejszych problemów utrzymali do ostatniej syreny.
Rozpędzeni Chicago Bulls, pokonując w United Center New York Knicks, zanotowali czwarte kolejne zwycięstwo, a 33. w trwającym sezonie. Bohaterem konfrontacji został Joakim Noah, który już po drugiej kwarcie miał na swoim koncie 10 asyst. Ostateczny dorobek centra wywalczony w 37 minut spędzonych na placu boju to 13 punktów, 12 zbiórek, 14 rozdanych piłek oraz 2 bloki.
Dużą cegiełkę do triumfu zespołu z Illinois dorzucił również D.J. Augustin - najlepiej ofensywnie dysponowany gracz niedzielnego pojedynku. Playmaker ostatecznie zapisał na swoim koncie 23 punkty, a 19 dorzucił Jimmy Butler.
Na temat postawy przyjezdnych z Big Apple ciężko powiedzieć coś pozytywnego. Knicks w przekroju całego meczu nie przechwycili ani jednej piłki! Poza tym ponownie zabrakło skuteczności. 8 na 17 rzutów z gry umieścił w koszu Carmelo Anthony (21 punktów), 2 na 10 Raymond Felton (8 punktów), a 5 na 14 Tim Hardaway Junior (14 punktów). Okazałe 22 zbiórki uzbierał tylko Tyson Chandler.
Podopieczni Mike'a Woodsona, przegrywając w Chicago ponieśli już szóstą porażkę z rzędu i obecnie z bilansem 21-39 plasują się dopiero na 11. miejscu w Konferencji Zachodniej. Play-offy w Madison Square Garden? Coraz mniej realny scenariusz.
Chicago Bulls - New York Knicks 109:90 (37:16, 22:32, 21:20, 29:22)
(Augustin 23, Butler 19, Boozer 14 - Anthony 21, Hardaway Jr. 14, Stoudemire 14)