Mecz godny najlepszych (relacja)

To miał być wielki pojedynek..i był. Emocje w pewnym momencie sięgały zenitu, a o zwycięstwie zadecydowała ostatnia akcja. W taki właśnie sposób Mistrzowie Polski - Asseco Prokom Sopot, pokonali w Starogardzie tamtejszą Polpharmę 81:80, choć jeszcze cztery sekundy przed końcem bliżej wygranej były Kociewskie Diabły.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Pierwsze minuty tego spotkania nie zapowiadały tak dramatycznego spotkania, wręcz przeciwnie wydawało się, że Prokom będzie poza zasięgiem miejscowej Polpharmy. Podopieczni Mariusza Karola grali, o dziwo, bardzo słabo w obronie. Do tej pory była to jedna z najsilniejszych broni gospodarzy, ale tym razem było inaczej. Trener Karol za wszelką cenę chciał wyłączyć z gry najlepszego strzelca sopockiego teamu - Davida Logana, dlatego też do krycia byłego koszykarza Turowa desygnował Courtney'a Eldridge'a. Mistrzowie Polski w bardzo łatwy sposób rozpracowywali defensywę SKS'u, w efekcie czego po kilku minutach było już 12:4 dla przyjezdnych. Najsłabszy zespół sezonu 2007/08 nie miał zamiaru odpuszczać, w szczególności w tak prestiżowym pojedynku, i ruszył do ataku. Liderem biało-niebieskich było Mujo Tuljković, który w pierwszej odsłonie zdobył aż 10 punktów (3 celne rzuty za 3). Przewaga gości powoli topniała, a na koniec inauguracyjnej partii wynosiła zaledwie 1 "oczko" - 21:20.

Po powrocie na parkiet dominowali...gospodarze. "Kociewskie Diabły" w końcu znalazły sposób na rozgrywanie skutecznych akcji w ataku, a obrona funkcjonowała z każdą minutą coraz lepiej. Prawdziwy popis swoich umiejętności dał Eric Coleman. To właśnie za sprawą tego Amerykanina, Farmaceuci zdołali wyjść na prowadzenie. Coleman cztery razy z rzędu zdołał umieścić piłkę w koszu, doprowadzając do wyniku 31:25 dla teamu ze stolicy Kociewia. Tomas Pacesas w tej części meczu mógł być zadowolony z postawy Koko Archibonga, a także Patricka Burke'a. Wyróżniającą się postacią Asseco Prokomu był także Filip Dylewicz. Amerykańsko-polskie trio sprawiło, że mistrzowie Polski grali rewelacyjnie. Jeszcze w 15 minucie spotkania przegrywali 6 "oczkami", ale już 300 sekund później to oni prowadzili i to aż 7 punktami (40:47).

Długa przerwa, zmiana stron nie wpłynęła znacząco na postawę jednej bądź też drugiej ekipy. Goście z Trójmiasta grali momentami bardzo składnie i bardzo często trafiali do kosza, ale z każdą minutą skuteczność spadała. Nieszkodliwy był w szczególności wspomniany wcześniej Logan, który tego dnia kompletnie nie mógł wstrzelić się w "obręcze". Paweł Kowalczuk, wcześniej był mało widoczny, ale w trzeciej kwarcie miał swoje "5 minut", a właściwie dwie akcje, które sprawiły, że SKS nadal mógł myśleć o korzystnym wyniku w tym spotkaniu.

To co się wydarzyło w ostatniej partii to w wielkim skrócie mówiąc wielki horror. Farmaceuci rozpoczynali ostatnią odsłonę z 7-punktowym deficytem. Wydawało się, że taki zespół jak Prokom nie powinien mieć najmniejszych problemów z utrzymaniem w miarę bezpiecznej przewagi, ale prawda okazała się inna, i niewiele brakowało aby to Mistrzowie Polski schodzili z parkietu ze spuszczonymi głowami. Gospodarze złapali wiatr w żagle. Świetnie bronili i choć w ataku grali trochę bez pomysłu, to jednak potrafili umieścić piłkę w koszu. Dał o sobie znać Courtney Eldridge, który dwa razy z rzędu trafił z dystansu - za pierwszym razem rozgrywający Polpharmy zapomniał o czasie, ale w ostatniej sekundzie oddał celny rzut, zaś drugim razem sprawił, że podopieczni Karola tracili już jeden punkt. Kolejne minuty to niesamowity dramat. Oba zespoły szły "łeb w łeb" i popełniały wiele błędów zarówno w ofensywnie jak i destrukcji. W pewnym momencie Prokom prowadził już 79:74, ale wówczas serię 6:0 zaliczyli gospodarze. Goście mieli już tylko 4 sekundy, aby odmienić losy tego pojedynku....i udało im się. Piłkę otrzymał Przemysław Zamojski, który kryty przez dwóch zawodników nie mógł oddać rzutu, ale znakomicie wypatrzył Ronniego Burrella, a ten, w ostatniej sekundzie, będąc na czystej pozycji nie spudłował i pogrążył "Kociewskie Diabły".

Ostatecznie Polpharma Starogard Gdański przegrała, u siebie, z Asseco Prokomem Sopot 80:81.

Kluczem do sukcesu graczy Pacesasa była przede wszystkim lepsza skuteczność rzutów osobistych. Starogardzianie w tym elemencie wypadli bardzo słabo - 51 procent. Widoczna była także przewaga na desce mistrzów Polski. Świetny mecz rozegrał Burrel, który w roli lidera godnie zastąpił słabo spisującego się Logana.

Warto nadmienić, że w Starogardzie Gdańskim, w hali im. Andrzeja Grubby pojawił się komplet widzów. Do stolicy Kociewia zawitała również dość liczna grupa sympatyków Prokomu.

Polpharma Starogard Gdański - Asseco Prokom Sopot 80:81 (20:21, 20:26, 16:16, 24:18)

Polpharma: Mujo Tuljkovic 16, Courtney Eldridge 14, Eric Coleman 14, Michael Hicks 13, Erick Barkley 8, Paweł Kowalczuk 7, Wojciech Żurawski 4, Jacek Sulowski 3, Nejc Glavas 1, Jacek Jarecki 0.

Asseco Prokom: Ronald Burrell 20, Patrick Burke 18, Filip Dylewicz 13, Aniekan Archibong 8, David Logan 8, Daniel Ewing 6, Aleksiej Nesović 5, Przemysław Zamojski 3, Adam Łapeta 0, Piotr Szczotka 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×