Natalia Kusztal: Spędziłaś w Gdyni pięć sezonów, czy podchodziłaś do tego meczu w jakiś szczególny sposób?
Agnieszka Bibrzycka: Na pewno był pewien sentyment - pamięć o wielu sukcesach, wielu dobrych i zarówno też złych meczach. Cieszę się ze zwycięstwa i że mogłam tu spotkać wielu, wielu znajomych.
Przed meczem dostałaś od kibiców upominek i kwiaty od prezesa Mieczysława Krawczyka...
- Myślę, że to był bardzo miły gest - pewnie jakieś podziękowanie za pięć sezonów spędzonych w Lotosie. Kwiaty od prezesa były takim trochę urodzinowo-przywitalnym prezentem.
Jak oceniasz grę gdynianek w tym spotkaniu, bo jak wiadomo w pierwszej kolejce Euroligi Lotos został zdemolowany w Walencji.
- Na pewno ten mecz im nie wyszedł. Myślę, że chyba dziewczyny już się z tego otrząsnęły. Jestem w Gdyni od poniedziałku i wielu, wielu dziennikarzy oraz kibiców bało się tego spotkania, ale dziewczyny nie mają się czego wstydzić - zagrały dobrze w drugiej połowie. Ich gra będzie coraz lepiej wyglądała w dalszych meczach.
Wasze największe prowadzenie w tym meczu wynosiło 22 punkty, ale potem chyba troszeczkę zlekceważyłyście rywalki, bo gdynianki doszły was do 7 "oczek".
- Ciężko jest grać na równym poziomie przez 40 minut. W końcu przyszedł kryzys i Lotos zaczął trafiać. Dobrze, że miałyśmy przewagę, ale ona zmalała do siedmiu punktów. Natomiast później wzięłyśmy się w garść i spokojnie wygrałyśmy.
Agnieszko, jak oceniasz grę swojego zespołu w Eurolidze i lidze rosyjskiej oraz jakie cele postawili przed wami szefowie klubu?
- Cele są najwyższe - wygranie Euroligi i ligi rosyjskiej. W lidze rosyjskiej zagrałyśmy dopiero bodajże cztery mecze, ale chyba mecz z Lotosem był naszym najcięższym meczem. Mecze, które nas czekają będą coraz cięższe. Mamy 10-12 wyrównanych zawodniczek. Sezon jest ciężki, ale mam nadzieję, że wszystkie będziemy w formie i będziemy się wspomagać oraz wygrywać.
Jak oceniasz wasz skład na tle innych rosyjskich zespołów - przede wszystkim CSKA i Spartaka?
- Myślę, że składy są wyrównane. Jeśli chodzi o ligę rosyjską, to wiadomo, że muszą być dwie Rosjanki na boisku i wiele będzie od nich zależało. Jeśli natomiast chodzi o Euroligę, to będziemy musimy się wyeliminować, bo do Final Four awansują tylko dwa zespoły rosyjskie. Na pewno będzie ciężko, ale nie będzie tu elementu zaskoczenia, bo znamy się dokładnie. Myślę, że to będą dobre mecze.
W jednym z wywiadów powiedziałaś, że jesteś na bieżąco z tym, co się dzieje w polskiej lidze. Jak oceniasz składy Lotosu i Wisły? Bo właściwie te zespoły będą się biły o mistrzostwo Polski...
- Oglądam i śledzę statystyki - wiem, że Wisła i Lotos przegrały z Gorzowem. Przepis o dwóch Polkach dał dużo do myślenia, również w kontekście kadry. Dziewczyny ogrywają się, liga jest bardziej wyrównana oraz ciekawsza. Lotos i Wisła już nie wygrywają meczów po 30 punktów. Finały na pewno będą ciekawe, obstawiam w ciemno: Lotos - Wisła.
A kto twoim zdaniem wygra?
- Nie, nic nie będę mówiła na ten temat, bo ciężko jest coś powiedzieć. Przed nami jest jeszcze wiele miesięcy gry. Są różne kontuzje - odpukać - i różne późniejsze transfery w styczniu, więc zespoły mogą się kompletnie zmienić.
Agnieszko, trzy lata temu opuściłaś Polskę, kiedy wrócisz do kraju?
- Kontrakty podpisuję na sezon. Mój agent na pewno ma oferty z Lotosu czy czasami z Wisły. Na pewno kiedyś wrócę, ale teraz ciężko jest mi powiedzieć kiedy.
Tydzień temu poznałyśmy rywalki, z którymi będziemy grać w grupie na ME. Co sądzisz o Łotyszkach, Węgierkach czy Greczynkach?
- Myślę, że nasza grupa jest dość fajna. Pierwszy mecz gramy z gospodarzem i wszystko może się wydarzyć. Natomiast Grecja i Węgry to przeciwnicy, którzy są w naszym zasięgu. Na pewno będziemy miały rozpisanych przeciwników i na pewno będziemy walczyły. Po rocznej przerwie jesteśmy naprawdę bardzo mocno skoncentrowane, żeby osiągnąć sukces, bo gdy będziemy grały w 2011 roku w Polsce, to chciałybyśmy mieć już na swoim koncie jakieś sukcesy.
A jakie jest największe marzenie Agnieszki Bibrzyckiej związane z grą w reprezentacji?
- To chyba oczywiste - pojechać na olimpiadę.