Ten sukces nic nie oznacza - wywiad z Miodragiem Rajkoviciem, trenerem PGE Turowa Zgorzelec

- Cieszymy się z tego, że jesteśmy liderem, ale tak naprawdę ten mały sukces nic jeszcze nie oznacza. Medali się za to nie dostaje - mówi w wywiadzie Miodrag Rajković, trener PGE Turowa Zgorzelec.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Przede wszystkim gratuluję wywalczenia pierwszego miejsca przed fazą szóstek.

Miodrag Rajković: Dziękuję, to taki mały sukces.

Wszyscy oczekiwali, że na pierwszym miejscu sezon zasadniczy zakończą koszykarze Stelmetu Zielona Góra.

- Przede wszystkim, to nie jest ani dla mnie, ani dla nas jako zespołu, klubu, nowa sytuacja. Rok temu również byliśmy na pierwszym miejscu w tym momencie sezonu, choć fotel lidera zajmowaliśmy razem ze Stelmetem Zielona Góra właśnie oraz Asseco Gdynia. W tym sezonie jesteśmy sami na pierwszym miejscu, chociaż przez długie tygodnie to Stelmet był wyżej... cóż mogę powiedzieć. Cieszymy się z tego, że jesteśmy liderem, ale tak naprawdę ten mały sukces nic nie oznacza. Medali się za to nie dostaje. Najważniejsze mecze jeszcze przed nami.

Który moment sezonu był według pana tym najważniejszym?

- Tak naprawdę to wierzę w swój zespół od samego początku i wierzę w to, że obrana dawno temu droga przyniesie nam efekty. I nawet porażki nie zmieniły mojego myślenia.

A grudzień nie był takim momentem, w którym nie chciał pan zmienić czegoś? Przegraliście wówczas trzy mecze, pojawiły się informacje o panu w kontekście tzw. "afery kolanowej"...

- Grudzień rzeczywiście był trudny. Przegraliśmy ze Śląskiem, Asseco i Treflem, a dodatkowo, rzeczywiście pojawiły się pewne trudne dla mnie informacje. To nie było dobre, ani dla mnie, ani dla całego zespołu, ale tak naprawdę to nie zmieniło niczego. Co więcej, zmotywowało mnie jeszcze bardziej. Dzięki tym porażkom - bo o aferze nie chcę mówić, gdyż nie miała ona żadnego wpływu na moją pracę - ale dzięki tym porażkom chciałem pracować jeszcze mocniej.

Po fatalnym grudniu przyszedł bardzo dobry styczeń...

- I pytał pan o najważniejszy moment. Myślę, że był nim właśnie styczeń. To wtedy odbudowaliśmy swoją tożsamość, wygrywając kilka bardzo ważnych meczów. Najpierw było piekielnie trudne spotkanie z AZS Koszalin, potem pokonaliśmy Anwil Włocławek na wyjeździe i niedługo później Trefl Sopot u siebie. To były ważne starcia i dzięki zwycięstwom w nich pokazaliśmy rywalom, że będziemy bardzo groźni i nie musimy bać się nikogo. Myślę, że to właśnie dzięki tamtym meczom obecnie możemy mówić o 11. wygranych z rzędu.

Zakończyliście sezon zasadniczy pokonaniem Stelmetu Zielona Góra...

- To był taki stempel, ale, i chcę to podkreślić bardzo mocno, stempel, który nie oznacza nic ponad to, że akurat w tamtym spotkaniu byliśmy lepsi od mistrza Polski.

I biorąc pod uwagę cały dotychczasowy sezon, nigdy nie chciał pan zmienić czegoś w swojej pracy?

- Nie. Uważam, że to bardzo ważne dla trenera by nie zmieniał raz obranej koncepcji. Pomimo wszelkich przeciwności trzeba mocno przeć do obranego celu, bo jeśli coś się zmieni, to wówczas jest efekt domina i trzeba zmieniać wszystko.

Ten sezon był dla was bardzo trudny również z powodu dwóch afer. O jednej, tzw. "aferze kolanowej", już wspomnieliśmy, ale była również, i nadal jest, bo nie znamy decyzji ani komisji, ani władz ligi, "afera infuzyjna". To z pewnością nie pomagało w budowaniu dobrej atmosfery?

- O samych aferach nie chcę rozmawiać, bo jedna skończy się prawdopodobnie w sądzie, a w przypadku drugiej czekamy na werdykt. Ja sądzę jednak, że w budowaniu dobrej, zwycięskiej atmosfery nie pomagały nam inne rzeczy.
Miodrag Rajković i jego PGE Turów przystąpią do fazy szóstek z pozycji lidera Miodrag Rajković i jego PGE Turów przystąpią do fazy szóstek z pozycji lidera
To znaczy?

- Mam na myśli kontuzje. Chyba tylko przeciwko AZS Koszalin w pierwszej kolejce sezonu zagraliśmy w pełnym składzie... A potem? Nie graliśmy nawet na 70 procent naszego potencjału, właśnie ze względu na ciągłe problemy zdrowotne.

Ale inne zespoły, chociażby Anwil czy Czarni, również miały tego typu problemy.

- Ale rozmawiamy o PGE Turowie. Dwa i pół miesiąca nie grał Nemanja Jaramaz, dwa miesiące poza grą był Jakub Karolak, półtora miesiąca nie gra Łukasz Wiśniewski, a Michał Chyliński był poza grą ponad pięć miesięcy. A mówimy tylko o poważnych urazach, a przecież były jeszcze drobne urazy.

Czy PGE Turów jest obecnie najlepszym klubem w Polsce?

- To jest bardzo proste pytanie, ale paradoksalnie nie ma na nie prostej odpowiedzi. Ja mam szacunek wobec wszystkich moich przeciwników i myślę, że zespołem, który ma największy potencjał jest mimo wszystko nadal Stelmet. Celowo nie używam słowa "najlepszy", bo to zweryfikuje koniec sezonu.

Wróćmy jeszcze na moment do wspomnianej "afery infuzyjnej". Brak decyzji na pewno wam nie pomaga w pracy na treningach?

- Oczywiście, że nie pomaga, ale ja nie chciałbym się wypowiadać na ten temat. Po co prowokować cokolwiek? Mnie boli tylko jedna rzecz - nie ma jeszcze oficjalnej decyzji ani komisji, ani ligi, a tymczasem wszyscy wydali już jeden wyrok. Tak nie powinno być. Nie powinniśmy mówić, że ktoś jest winny w momencie braku oficjalnej decyzji. Tym bardziej, że sprawa dotyczy jednego z najlepszych polskich graczy, Damiana Kuliga, a według mnie nawet najlepszego Polaka w tym sezonie. On przez wielu został już skreślony, a tymczasem to na takich zawodnikach jak Damian Polska powinna opierać swoją reprezentację na lata.

W środę zaczyna się faza szóstek. Czy Stelmet będzie najgroźniejszym rywalem dla PGE Turowa w kontekście gry o pierwszą lokatę?

- Faza szóstek to moment, w którym nie można nic przewidzieć. Kompletnie nic. My rok temu zaczęliśmy od porażki, ale potem wygraliśmy osiem z dziewięciu meczów. Kto to przewidział? Nikt. Tak jak nikt nie może przewidzieć co będzie za miesiąc. Niektóre zespoły szykują formę na play-off, niektóre chcą jeszcze zmienić swoje składy...

W porządku, Stelmet będzie bardzo groźny, ale nie skreślałbym innych zespołów. Rosa Radom jest największą niespodzianką w tym sezonie, jest na fali, gra bardzo ciekawą koszykówkę i na pewno będą groźni. Dalej Energa Czarni Słupsk, z bardzo dobrym trenerem na ławce i bez słabych punktów na parkiecie, a także Anwil Włocławek. Mam wrażenie, że wielu już skreśliło ten zespół, ale ja chcę zauważyć, że oni zajęli czwarte miejsce choć ogrom problemów, z jakimi mierzą się od kilku miesięcy, jest tak wielki, że można by obdzielić nim kilka klubów. Kontuzje, problemy ze sponsorem, niepewna przyszłość. A mimo to grają i są groźni dla każdego. Ja chcę podkreślić: mam wielki respekt dla moich przeciwników. Wszystkich i bez wyjątku.

Kto zatem będzie zasiadał na fotelu lidera po fazie szóstek?

- Zrobimy wszystko, żebyśmy to my byli na tej pozycji.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×