Toruńska drużyna zawitała do Lublina z zamiarem odrobienia strat. Na własnym parkiecie dwukrotnie uległa podopiecznym Dominika Derwisza, więc musiała postarać się o tryumfy na terenie przeciwnika, by piąte, decydujące starcie stoczyć u siebie. - Przyjeżdżając do Lublina przygotowywaliśmy się na zwycięstwa i powrót do Torunia. Niestety, plan nie wypalił - przyznaje Aleksander Perka.
W pierwszej kwarcie sobotniego meczu Polski Cukier SIDEn wykorzystał anemiczną grę gospodarzy i rozpoczął niezłą serię, która w drugiej odsłonie zakończyła się na 17:1 i wyniku 30:21. Gdyby torunianie wykazali się większą rozwagą w grze i lepszą skutecznością, to mogli zdeklasować rywala i tym fragmentem przesądzić o losach meczu. - Prowadziliśmy dziewięcioma punktami i był przestój. W obronie dobrze szło, zatrzymywaliśmy atak gospodarzy. Przestaliśmy grać szybko, graliśmy strasznie stacjonarnie i nie mogliśmy zdobyć kosza - ocenia Perka, który w sobotę zapisał na swoim koncie zaledwie dwa punkty.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Twarde Pierniki rozstrzygnęły na swoją korzyść trzy kwarty, ale ostatnia część gry nie układała się po ich myśli. Żywiołowo wspierany przez kibiców Wikana Start w ostatnich sekundach zaprezentował żelazną konsekwencję i odprawił torunian z kwitkiem. - W końcówce było bardzo głośno na hali. Może trochę spadła koncentracja. W końcówce rywale po prostu byli lepsi. Po akcji pod kosz objęli 4-punktowe prowadzenie na 40 sekund do końca. My już nie mieliśmy pomysłu, żeby ich dogonić - uważa 26-letni koszykarz.