Dość niespodziewanie Polfarmex Kutno przegrał na własnym parkiecie pierwszy mecz z graczami Dariusza Kaszowskiego. Kolejne trzy starcia pokazały jednak, że to podopieczni Jarosława Krysiewicza byli lepszą drużyną i zasłużenie wywalczyli awans do najlepszej czwórki. PTG Sokół Łańcut był bliski doprowadzenia do piątego spotkania, ale w czwartym meczu koszykarzom z Podkarpacia w czwartej kwarcie zabrakło sił, co faworyzowany Polfarmex bezlitośnie wykorzystał. - Można powiedzieć, że zrealizowaliśmy cel. Każdy mówi, że w play-off nie ważne jest jak wygrywasz i ile wygrywasz, a liczą się same zwycięstwa. W trzecim spotkaniu poszło nam miło i przyjemnie, a dzień później było ciężej, bo źle otworzyliśmy to starcie. Drużyna z Łańcuta grała z wielką determinacją i poświęceniem. My natomiast zagraliśmy słabo w ataku. Powiedzieliśmy sobie, że będziemy ich dusić w obronie z nadzieją, że nasza przewaga fizyczna wreszcie wygra. Mam wrażenie, że tak się właśnie stało - mówi trener zespołu z Kutna.
Sokół walczył ambitnie, ale szersza rotacja Polfarmexu była największym atutem graczy trenera Krysiewicza. Było to widać zwłaszcza w końcówkach spotkań. - Myślę, że to był klucz do wygrania starcia numer cztery. Tak samo było u nas po porażce, z tym że mówiąc kolokwialnie Sokół w Kutnie padł szybciej, a u siebie adrenalina i atut własnego parkietu zadziałał na plus. Byli w grze praktycznie do ostatniej minuty - przyznaje opiekun jednego z faworytów całej 1. ligi.
Niewielu chyba spodziewało się, że osłabiony brakiem Macieja Klimy zespół z Łańcuta po wysokiej porażce w meczach numer dwa i trzy jeszcze się podniesie. Gospodarze pokazali jednak wielką ambicje i charakter, sprawiając Polfarmexowi sporo problemów. - To naprawdę nie ma znaczenia, to są play-off. Oni byli u siebie w domu, dzień wcześniej dostali brzydko mówiąc w twarz i chcieli nam oddać. To jest naturalne. Doszła do tego adrenalina, trener był dobrze przygotowany, a Maciej Klima napędzał chłopaków jak tylko mógł z ławki. Może to nie była piękna koszykówka, ale taką determinację, jaką pokazali koszykarze obu drużyn, to można by parę spotkań obdzielić - dodaje Krysiewicz.
Faworyzowany przed całą serią Polfarmex uniknął piątego starcia, w którym tak naprawdę wszystko byłoby możliwe. - Nie używam słowa stres, bo jaki byłby to stres? Ci chłopcy są zawodowcami, po to trenują. Każdy z nich przyszedł tu z określonymi ambicjami, zbudowaliśmy taki skład i mamy cele takie, a nie inne. Zresztą każdy przy podpisywaniu kontraktu wiedział, o co chcemy grać. Od budowania napięcia i stresu są powiedzmy kibice i dziennikarze. Gdyby to była grupa juniorów to owszem, ale to są dorośli mężczyźni, którzy mają wyjść i walczyć o swoje i grać na 100 procent - stwierdza Jarosław Krysiewicz.