Uczymy się na błędach - rozmowa z Romanem Olszewskim, prezesem Polpharmy Starogard Gdański

Polpharma Starogard Gdański zajęła dopiero 10. miejsce na zakończenie sezonu 2013/2014. Jest to jeden z gorszych wyników w historii występów Kociewskich Diabłów na parkietach PLK.

Patryk Butkowski
Patryk Butkowski

Patryk Butkowski: Panie prezesie do zakończenia sezonu 2013/2014 pozostał jeden mecz. Jak podsumowałby pan te rozgrywki?

Roman Olszewski: Na pewno był to sezon ciężki pod wieloma względami. Myślę, że przy jego końcu zespół pokazuje, że walczy i to nawet z drużynami teoretycznie lepszymi, a udowodniliśmy to we Wrocławiu. Tak sobie to analizowaliśmy, że w takiej formie, przy takiej grze, to myślę, że zwycięstw byłoby 4 - 5 więcej i dalej mogliśmy walczyć o play-off. Mnie brakuje osobiście takich wygranych jak np: u siebie z Kotwicą, Jeziorem, Śląskiem Wrocław czy Koszalinem. To są takie cztery mecze i jeśli byśmy je wygrali, to teraz mielibyśmy około 13-14 triumfów na swoim koncie.

Stwierdzenie, że były to najgorsze zmagania w historii występów Polpharmy w ekstraklasie jest na wyrost?

- Najgorsze? Najgorsze to były chyba wtedy, kiedy spadliśmy z ligi.

Nie ma co ukrywać jednak, że kibicom od dłuższego czasu brakowało prawdziwych emocji, bo ostatnie spotkania rozgrywane były o przysłowiową pietruszkę.

- Zabrakło emocji, bo nikt nie spada i jest liga kontraktowa. Patrzmy jednak też na to wszystko pod kątem materialnym. Mieliśmy najniższy budżet w historii grania w PLK. Można powiedzieć, że od dziesięciu lat nie mieliśmy tak niewielkich pieniędzy jak w tym roku.

Frekwencja mimo braku tych ważnych starć oraz wyników była na całkiem niezłym poziomie. To pozwala patrzeć chyba optymistycznie w przyszłość?

- Średnio na mecze przychodziło 900 osób, czyli jest to prawie połowa hali. Frekwencja mogłaby też być większa, ale wiadomo, że ludzie przychodząc chcą widzieć, że zespół wygrywa i walczy, a był taki okres, gdzie graliśmy poniżej oczekiwań. Ludzie chcą walki, bo jak przegrywaliśmy po dogrywkach ze Śląskiem Wrocław czy AZS Koszalin, to myślę, że każdy był zadowolony z postawy graczy.

Zastanawiam się osobiście cały czas nad tym, gdzie popełniono ten największy błąd. Za taki uznaje odejście Deonty Vaughna jeszcze w okresie przygotowawczym. Później nie udało się praktycznie w ogóle znaleźć solidnego następcy Amerykanina.

- Mindaugas Budzinauskas chciał wtedy Deonte Vaughna za wszelką cenę i to była jego decyzja. Daliśmy zawodnikowi tyle pieniędzy, na ile było nas stać. Było takie ryzyko, że w każdej chwili może odejść. Powiedziałem wtedy do trenera, że decyzja należy do niego, ale później będzie mało czasu na znalezienie następcy. Szkoleniowiec stwierdził, że go chce i zawodnik nie odejdzie, a mogliśmy przecież podpisać gracza, który byłby z nami cały sezon.
Roman Olszewski: Nigdy nie wtrącałem się do budowy zespołu, ale ktoś musi być zawsze winny foto: sportowa.com.pl/D.Szczypior Roman Olszewski: Nigdy nie wtrącałem się do budowy zespołu, ale ktoś musi być zawsze winny foto: sportowa.com.pl/D.Szczypior
I tu od razu nasuwa się kwestia tych krótkoterminowych umów, łatwych do rozwiązania. Czy biedniejsze ekipy są na nie skazane?

- Wiadomo, że uczymy się na błędach i błędów nie popełnia ten, który nic nie robi. Powiedziałem, że już nigdy nie zgodzę się jako prezes na takie kontrakty, w których zawodnik w każdej chwili może opuścić drużynę. Nawet jak potencjalnie nowy trener prosiłby mnie o to, że chciałby zaryzykować z takim zawodnikiem, nakłaniał. Naprawdę nie będzie już takiej opcji.

Chciałbym jeszcze wrócić do osoby Cezarego Trybańskiego. Klubowy marketing na pewno zyskał, ale kwestie sportowe są do przedyskutowania.

- To prawda przed sezonem było głośno o Polpharmie. W pierwszych 3-4 meczach Czarek pokazał, że potrafi grać, ale później przytrafiła się kontuzja i prezentował się zdecydowanie poniżej oczekiwań, a my chcieliśmy aby wniósł coś więcej, bo był to przecież nasz najdroższy zawodnik. Potem trafiła się okazją, że kontrakt jego mogliśmy przekazać do Koszalina i się zgodziliśmy.

W prasie pojawiają się informację, że osiągnięto wstępnie porozumienie z Zakładami Farmaceutycznymi Polpharma, które chcą w dalszym ciągu wspierać zespół, ale wszystko uzależniają od pomocy miasta. Czy to prawda?

- To nie jest żadna tajemnica, że złożyliśmy do samorządu miasta pismo, w którym zamieściliśmy informację o tym, iż Polpharma jest dalej zainteresowania sponsorowaniem i bardzo się z tego cieszymy. Wiadomo, że miasto jest drugim udziałowcem i musi teraz pewne warunki spełnić.

Wierzy pan w to?

- Są władze i muszą podjąć jakieś decyzję. Jeśli nie zrobią tego co było przedstawione na piśmie, to boje się, że dalej może nie być ekstraklasowej koszykówki.

Generalnie klub na te moment ma wirtualnie 2 miliony. Jest to 1,5 mln od sponsora, a także ewentualnie 500 tysięcy od miasta. To znów minimum. Ma pan siłę na dalszą pracę przy takim budżecie? Cała ewentualna krytyka znów skupi się na pańskiej osobie.

- Tak to już jest, że ktoś musi być winny za te wyniki, mimo że nigdy nie wtrącałem się do budowy zespołu, ewentualnie mogę coś swojego powiedzieć. Mówi pan, że znów będziemy mieć tylko minimum, ale mam już jakąś koncepcję na budowę nowego składu, aby uniknąć dodatkowych kosztów. Jesteśmy ponadto też w trakcie rozmów z różnymi firmami. Może nie są to duże kwoty, ale na pewno te pieniądze mogą nam pomóc. Przed sezonem rozmawiałem z trenerem Budzinauskasem o tym, abyśmy zatrudnili tylko ośmiu solidnych graczy i dobrali do nich dwóch młodych. Tak będziemy chyba musieli grać, bo teraz pan przyzna, że mieliśmy takich 12 średniaków. Postaramy się ewentualnie nakłonić przyszłego trenera do konstrukcji 7,8 koszykarzy do grania, którzy będą mocni, a do tego dwóch młodych, chcących się uczyć. W tym roku Kacper Radwański udowodnił przecież, że robi postępy, to samo Filip Struski, grający pierwszy sezon w ekstraklasie i pokazał, że również potrafi grać.

Liga stara się pomagać biedniejszym? Jak pan ocenia ustalenia po spotkaniu w Józefowie?

- Na pewno się stara. Nie będzie wpisowego, ale nawet teraz klub zaoszczędzi, gdyż dostaliśmy już dodatkowe ulgi za obecność dwóch asystentów. Za to już też można ściągnąć jakiegoś zawodnika.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas

Czy w TBL jest w dalszym ciągu miejsce dla Polpharmy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×