Porażki faworytów, Clippers prowadzą z Warriors

Faza play-off nabiera rozpędu. W nocy z czwartku na piątek porażek doznała dwójka faworytów do gry o mistrzowski tytuł - Indiana Pacers oraz Oklahoma City Thunder.

Wszyscy skazywali ich na pożarcie, tymczasem Atlanta Hawks chce pokusić się o sprawienie największej niespodzianki w pierwszej rundzie fazy play-off. Podopieczni Mike'a Budenholzera są na świetnej drodze, by wyeliminować jednych z kandydatów do mistrzowskiego tytułu. W nocy z czwartku na piątek wygrali już drugi mecz i objęli prowadzenie w rywalizacji toczącej się do czterech zwycięstw!

Jastrzębie urwały jeden mecz Indianie Pacers na ich terenie, a sami bardzo szybko wykorzystali atut własnego boiska. Gospodarze rozstrzelali przyjezdnych w drugiej połowie starcia 59:47 i bez najmniejszego cienia wątpliwości triumfowali ostatecznie 98:85.

W ekipie zwycięzców ciężko wyróżnić jedną wiodącą postać. 22 punkty i 10 asyst uzbierał Jeff Teague, a 14 oczek i 14 zbiórek miał Paul Millsap. Cztery rzuty zza łuku umieścił w koszu Kyle Korver, z kolei tylko dwukrotnie z gry pomylił się autor osiemnastu punktów - DeMarre Carroll. - W drugiej połowie wyszliśmy na parkiet i oddaliśmy kilka wielkich rzutów. Każdy grał dobrze - mówił po meczu Teague.

Jeśli chodzi o skuteczność rzutową, obie ekipy, łagodnie rzecz ujmując - nie zachwyciły. Niespełna 38-procent w rzutach z pola uzyskali goście z Indianapolis, w  szeregach których zawiódł przede wszystkim Paul George. Skrzydłowy trafił zaledwie trzy rzuty z gry i miał trzy straty przy dwunastu punktach i czternastu zbiórkach. Koszmarne 1 na 11 wykonanych prób umieścił w koszu George Hill, a 2 na 9 Roy Hibbert.

Na słowa pochwały zasłużyli tylko Lance Stephenson (21 punktów, 13 zebranych piłek, 4 asysty) i Luis Scola (17 punktów, 7/11 z gry). Jeśli Pacers marzą jednak o odwróceniu losów tej rywalizacji, reszta graczy musi przestać zawodzić.

Kolejny mecz w Philips Arena odbędzie się w najbliższą sobotę o godzinie 20:00 czasu polskiego.

Atlanta Hawks - Indiana Pacers 98:85 (24:24, 15:14, 28:20, 31:27)

(Teague 22, Korver 20, Carroll 18 - Stephenson 21, Scola 17, West 16)

Stan rywalizacji: 2:1 dla Atlanty Hawks

W trzecim spotkaniu serii niespodziewanej porażki doznali również OKC Thunder. Do rozstrzygnięcia środowego pojedynku potrzebna była dogrywka, a doprowadził do niej znakomicie spisujący się na finiszu czasu regulaminowego Russell Westbrook.

Obwodowy zdobył aż 7 punktów w przeciągu ostatniej minuty, trafiając przy tym niezwykły rzut zza łuku, przy którym był jeszcze faulowany.

Przyjezdni z Oklahoma City mieli w swoich rękach rzut na zwycięstwo, ale tym razem próba Kevina Duranta nie odnalazła drogi do kosza. Memphis Grizzlies w dogrywce popisali się runem 9-0 i wygrali cały mecz 98:95.

Aż sześciu graczy gospodarzy zdobyło 10 lub więcej punktów. 20 skompletował Mike Conley, a po 16 Tony Allen i Zach Randolph. Ten drugi trafił zaledwie 5 na 20 oddanych rzutów z gry, co nie przeszkodziło jednak Niedźwiadkom w odniesieniu drugiego zwycięstwa w play-off.

W szeregach Thunder poniższej oczekiwań spisali się liderzy, a w szczególności Kevin Durant. 25-latek w przekroju całego meczu nie trafił ani jeden trójki i chybił aż 17 rzutów z gry. Co prawda, KD zdobył 30 punktów, 9 zbiórek i 5 bloków, ale popełnił również 5 strat. Tyle samo oczek co kolega z drużyny uzbierał Westbrook. Playmaker na całej linii zawiódł jednak w dogrywce - pudłując wszystkie oddane rzuty z pola.

Grizzlies wygrali już piętnasty mecz z rzędu w FedEx Forum, a pierwszy w posezonowych rozgrywkach. Czwarty mecz serii już w niedzielę.

Memphis Grizzlies - Oklahoma City Thunder 98:95 (24:18, 20:18, 27:25, 14:24, d1. 13:10)

(Conley 20, Allen 16, Randolph 16, Gasol 14 - Durant 30, Westbrook 30, Ibaka 12)

Stan rywalizacji: 2:1 dla Memphis Grizzlies

Po premierowej porażce, drugie kolejne zwycięstwo w fazie play-off zanotowali podopieczni Doca Riversa. Los Angeles Clippers w czwartej kwarcie meczu prowadzili już nawet 81:70, ale ostatecznie wynik rozstrzygnął się dopiero w samej końcówce.

Wszystko za sprawą duetu Stephen Curry - Klay Thompson. Obaj seryjnie dziurawili obronę przyjezdnych z Hollywood i o mało co nie przechylili szali zwycięstwa na korzyść gospodarzy z ORACLE Arena. Rozgrywający w decydujących momentach popisał się dwoma spektakularnymi rzutami zza łuku, ale nie zdołał umieścił piłki w koszu w najważniejszej, ostatniej akcji meczu.

Thompson zdobył w końcówce aż 9 punktów z rzędu, a w sumie uzbierał ich 26 - trafiając jednak tylko dwie spośród jedenastu oddanych prób za trzy. 16 oczek i 15 asyst zapisał przy swoim nazwisku Curry, a 13 i 11 zbiórek miał rezerwowy - Draymond Green. - To będzie długa seria. Już na ten temat rozmawialiśmy - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Mark Jackson

Clippers do arcyważnego zwycięstwa poprowadził Blake Griffin, autor 32 punktów. W końcówce ważne rzuty trafiał również Chris Paul, który 10 spośród piętnastu oczek zdobył właśnie w czwartej kwarcie. 22 zbiórki i 5 bloków zapisał w swoim dorobku szalejący pod tablicami DeAndre Jordan.

Kolejne spotkanie serii już w niedzielę o godzinie 21:30 czasu polskiego.

Golden State Warriors - Los Angeles Clippers 96:98 (21:24, 22:22, 21:29, 32:23)

(Thompson 26, Curry 16, Green 13 - Griffin 32, Paul 14, Redick 14, Jordan 14)

Stan rywalizacji: 2:1 dla Los Angeles Clippers

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: