Koszykarze Stabill Jeziora Tarnobrzeg mimo tego, że w ostatnim meczu nie walczyli już o nic pokazali, że stać ich na dobrą i ambitną grę. Fatalnie rozegrana końcówka sprawiła jednak, że gospodarze nie mogli pożegnać się ze swoimi kibicami wygraną. Asseco Gdynia pokonało zespół z Podkarpacia 84:75 i na pewno zagra w play-off. - Gratuluję rywalom, wiem jaki ważny ten mecz był dla nich. Całe spotkanie było ciężkie, źle zaczęliśmy, ale mocno się staraliśmy i udało się dogonić przeciwnika. Uważam, że mimo problemów z rzutami z dystansu przeciwnik trafił akurat te najważniejsze próby i to mu dało wygraną - mówi Kevin Goffney.
Amerykanin dołączył do składu Jeziorowców w styczniu. Dla wielu osób była to spora niespodzianka. Podczas swojej pierwszej przygody z tarnobrzeską drużyną Goffney pożegnał się z zespołem już w trakcie sezonu. - Nie mogłem złapać swojej najwyższej formy. Ciężko jest dojść do optymalnej dyspozycji, jeśli pojawiasz się w drużynie już w połowie sezonu. Starałem się pomagać, robiłem co mogłem - przyznaje 27-letni zawodnik.
Przed sezonem wydawało się, że dla Stabill Jeziora może to być największa szansa na osiągnięcie dobrego wyniku w TBL. Rzeczywistość zweryfikowała jednak marzenia. Tarnobrzeżanie zawiedli, wygrywając zaledwie siedem meczów. Warto jednak dodać, że przez cały sezon byli nękani rożnymi problemami. - Jest nam bardzo przykro z tego powodu, nikt przecież nie lubi przegrywać. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, co było przyczyną takiego słabego wyniku. Mogę jedynie powiedzieć, że wiele rzeczy powinno się potoczyć inaczej - analizuje skrzydłowy Jeziorowców.
Jedynym pozytywnym akcentem sezonu 2013/2014 był historyczny awans do turnieju finałowego Pucharu Polski. - Na pewno to będzie dla nas świetnie wspomnienie. W lidze nam nie szło, brakowało w wielu meczach szczęścia. Męczyliśmy się z tym, bo zostawialiśmy mnóstwo sił i serca na parkiecie, a ciągle ponosiliśmy bolesne porażki. Patrząc z tego punktu widzenia cieszę się, że to już koniec - zdradza Kevin Goffney.