LaceDarius Dunn jest jednym z droższych zawodników, którzy są związani kontraktem z AZS Koszalin w tym sezonie. Wydawało się, że Amerykanin będzie prawdziwym liderem zespołu - strzelcem, jakiego jeszcze w Polsce nie było. Przychodził z łatką "killera" - w Portugalii w zeszłym sezonie zgarnął statuetkę dla najlepszego gracza ligi.
Jednak jego początki w Polsce nie były najlepsze. W czterech pierwszych meczach uzbierał zaledwie 31 punktów i działacze zaczęli zastanawiać się nad jego przyszłością. Gracz odpalił w Zielonej Górze, gdzie zdobył 26 oczek, jednakże później często popadał w marazm.
Jego forma przypominała sinusoidę. Prezes Marcin Kozak kilka razy w trakcie rozgrywek przeprowadzał z nim rozmowy, które miały przywrócić go do pionu. Zawodnik dopiero w "szóstkach" zrozumiał, że zespół go potrzebuje. Amerykanin wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności i w siedmiu spotkaniach zanotował podwójną zdobycz. Popisowy w jego wykonaniu był mecz w Starogardzie Gdańskim, gdzie w ciągu 35 minut zdobył 36 punktów!
- Lace Dunn wreszcie ustabilizował formę, ale to jest taki typ gracza. Podobnie jego losy toczyły się w Portugalii, gdzie "odpalił" w tej najważniejszej części sezonu. Liczę na to, że zdaje sobie sprawę z wagi niedzielnego spotkania i późniejszych meczów w play-offach - podkreślił Marcin Kozak, prezes klubu.
Koszykarze Śląska Wrocław doskonale zdają sobie sprawę z tego, że jeśli chcą wygrać niedzielny mecz, to muszą zatrzymać Amerykanina. To zresztą podkreślał na naszych łamach Krzysztof Sulima. - Przede wszystkim trzeba będzie zatrzymać Dunna - oceniał podkoszowy Śląska.
W Koszalinie liczą jednak, że gracz utrzyma swoją dyspozycję z "szóstek" i poprowadzi AZS do wygranej. - Wierzę, że Dunn odpali po raz kolejny - zaznaczył prezes AZS-u Koszalin.