Obok Łukasza Majewskiego (29 punktów, 15 zbiórek) i Jakuba Dłoniaka (34 punkty, dziewięć zbiórek), Robert Witka był kluczowym koszykarzem Rosy Radom w dwóch meczach z Anwilem Włocławek w Hali Mistrzów.
W pierwszym starciu doświadczony skrzydłowy rzucił 19 punktów (7/14 z gry) i miał cztery zbiórki, a w drugim 17 (6/11), sześć zbiórek i cztery asysty. Niestety dla niego, radomianie przegrali oba starcia we Włocławku.
[ad=rectangle]
- W obu meczach o wszystkim zaważyły nasze błędy, niepotrzebne błędy w samej końcówce. Niestety, zamiast grać spokojnie, to zdarzało się, że oddawaliśmy piłkę w ręce rywali albo brakowało zastawienia pod koszem. Chyba trzykrotnie tak się działo, że Anwil zbierał nam piłkę z własnej tablicy w decydujących momentach - komentował wydarzenia na parkiecie Witka.
Co ciekawe, w obu spotkaniach w Hali Mistrzów Rosa Radom prowadziła do przerwy (45:39 w pierwszym i 40:36 w drugim mecz), wygrywając także mniej więcej do końca trzeciej kwarty. W kluczowych momentach brakowało jednak radomianom skuteczności, co włocławianie bezwzględnie wykorzystywali.
We wtorek rywalizacja przeniesie się do Radomia, gdzie koszykarze Rosy zagrają z przysłowiowym "nożem na gardle" - przegrana oznaczać będzie koniec sezonu.
- Na pewno musimy zagrać bardziej uważnie w naszej hali i musimy zagrać lepiej zespołowo. Każdy musi dać z siebie tyle, ile tylko jest w stanie. Oba zespoły znają się ze sobą już na tyle dobrze i jest tak mało czasu między meczami, że bardziej niż taktyka będą liczyły się serce i walka do ostatnich chwil. Wierzę, że wygramy i jeszcze wrócimy do Hali Mistrzów - dodaje Witka.