Trefl Sopot niejako na własne życzenie przegrał spotkanie numer cztery. Sopocianie prowadzili 15 punktami w trzeciej kwarcie, ale nie potrafili utrzymać tej okazałej zaliczki. - Ten mecz pokazał bardzo jasno, że spotkanie koszykówki trwa nie 25, nie 30, ale pełne 40 minut. Nieźle graliśmy przez trzy kwarty, ale w ostatniej kwarcie istniał tylko jeden zespół i to niestety byli Czarni Słupsk - powiedział trener Trefla, Darius Maskoliunas.
[ad=rectangle]
- Prawdziwy impuls do powrotu do gry dał im Tomasz Śnieg, który zagrał naprawdę dobre zawody. Moją decyzją było to, żeby grać z nim wszystko dołem, ale dzisiaj to niestety nie funkcjonowało i mogę powiedzieć, że to był mój błąd. Będziemy myśleć i analizować jak zagrać w piątym meczu - kontynuował Litwin.
W czwartej kwarcie sopocianie wyglądali na bardzo zagubionych, a w ich postawie nie było widać zadziorności czy chęci wyrwania tego zwycięstwa. - Nie mam pretensji do swoich chłopaków, bo nie mogę powiedzieć, że oni nie chcieli czy nie walczyli. Chodzi o to, że nie utrzymali koncentracji przez pełne spotkanie. Słowa uznania należą się także dla Czarnych, którzy mimo sporej straty nie poddali się, nie dali się złamać, a pokazali ogromny charakter i serce, dzięki którym wygrali mecz - analizował szkoleniowiec sopocian.
Duża zmorą Trefla w serii ze słupszczanami jest postawa ich lidera Adama Waczyńskiego, który nie prezentuje się najlepiej. W piątek trafił on zaledwie jedną z dwunastu prób rzutowych. Co się dzieje z reprezentantem Polski? - Z Adamem nic się nie dzieje. Myślę po prostu, że on nieco siebie szuka cały czas w tej serii. Widać po nim, że bardzo się stara i naprawdę zależy mu, żeby pomóc zespołowi. Jednak któryś mecz już mu nie wychodzi, ale jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że poniedziałkowy mecz będzie wyglądał zupełnie inaczej w jego wykonaniu - zakończył Maskoliounas.