Początek meczu z United Center należał do gości, wśród których brylował LeBron James. Po przechwycie piłki przez Maurice’a Williamsa, James wyprowadził szybką kontrą zakończoną efektownym wsadem. Dzięki temu przyjezdni objęli prowadzenie 17:10. Sytuacja nieco wyrównała się w drugiej kwarcie a do głosu zaczął dochodzić duet Byków Ben Gordon - Luol Deng. Obaj gracze zdobyli w sumie 49 punktów i po raz pierwszy wyprowadzili swój zespół na prowadzenie. Wyrównana walka trwała aż do czwartej kwarty, w której po raz kolejny nie do zatrzymania był James. Najpierw zdobył pierwsze 8 punktów w tej części gry, dzięki czemu Cavs objęli prowadzenie 89:77. Szybko jednak odpowiedział Gordon oraz Andres Nocioni i zrobiło się tylko 96:94. Wtedy prawdziwą klasę pokazał James. Mimo, że był szczelnie pilnowany przez defensorów rywala, zdołał dwukrotnie celnie trafić za trzy punkty. - Kiedy przyjeżdżasz do innej hali i trafiasz ważne rzuty uciszając publiczność, to pojawia się uśmiech na twojej twarzy - przyznał James, zdobywca 41 punktów, 13 zbiórek i 4 asyst.
Nadspodziewanie dużo emocji towarzyszyło spotkaniu w Portland, gdzie miejscowy Smugi dopiero w samej końcówce zapewniły sobie zwycięstwo nad Minnesotą Timberwolves. Bohaterem meczu okazał się Brandon Roy, który na 5 sekund przed końcową syreną zdobył punkty na wagę wygranej. Szansę na doprowadzenie do dogrywki miał najlepszy wśród Leśnych Wilków Al Jefferson, jednak z prostej pozycji pod koszem chybił. Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando gości, którzy osiągnęli nawet 10-punktowe prowadzenie. Świetną zmianę dał Rashad McCants, który w 18 minut zdobył 13 punktów. Z czasem do głosu zaczęli dochodzić gospodarze a obok Roy’a bardzo dobrze spisywał się LaMarcus Aldridge, zdobywca 24 punktów i 13 zbiórek. Dla Minnesoty była to już 5 porażka w bieżącym sezonie.
Absolutna dominacja w strefie podkoszowej, liczne zbiórki oraz efektowne bloki - to wszystko staje się powoli chlebem powszednim dla Dwighta Howarda. Środkowy Orlando Magic bez żadnego problemu radził sobie z obrońcami Washington Wizards, dzięki czemu drużyna z Florydy już w pierwszej połowie zapewniła sobie zwycięstwo. Kiedy podopieczni Stana Van Gundy’ego osiągnęli 25-punktowe prowadzenie, liczyliśmy że wkrótce pojawi się na parkiecie Marcin Gortat. Niestety nasz rodak przebywał w grze zaledwie 2,5 minuty, najkrócej z całej meczowej 12-tki. W tym czasie zdołał zablokować rzut rywala. Warto również podkreślić rekord innej gwiazdy NBA - Chrisa Paula. Rozgrywający New Orleans Hornets po raz szósty z rzędu zanotował przynajmniej 20 punktów i 10 asyst, co jest absolutnym rekordem ligi. W wygranym meczu przeciwko Miami Heat, Paul zapisał na swoim koncie 21 punktów, 13 asyst, 7 zbiórek i 4 przechwyty! Wcześniej tak dobrą passą mógł pochwalić się jedynie Oscar Robertson (1968).
Indiana Pacers - New Jersey Nets 98:80
(D. Granger 23, T. Murphy 17 (10 zb), M. Daniels 14 - V. Carter 31, K. Dooling 17, B. Lopez 8)
Orlando Magic - Washington Wizards 106:81
(D. Howard 31 (16 zb), M. Pietrus 18, K. Bogans 13 - N. Young 20, D. Stevenson 14, C. Butler 10)
New Orleans Hornets - Miami Heat 100:89
(C. Paul 21 (13 as), D. West 21, T. Chandler 13 (10 zb) - D. Wade 30 (10 as), C. Quinn 14, U. Haslem 12)
Chicago Bulls - Cleveland Cavaliers 97:106
(B. Gordon 29, L. Deng 20, D. Rose 17 - L. James 41 (13 zb), Z. Ilgauskas 16, A. Varejao 13)
Milwaukee Bucks - Phoenix Suns 96:104
(R. Sessions 23, C. Bell 16, R. Jefferson 14 - S. O’Neal 29 (11 zb), A. Stoudemire 24, S. Nash 16)
Portland Trail Blazers - Minnesota Timberwolves 97:93
(L. Aldridge 24 (13 zb), B. Roy 24, R. Fernandez 11 - A. Jefferson 27, M. Miller 14, R. McCants 13)