Koszarka nie dało się zatrzymać - rozmowa z Marcinem Sroką, skrzydłowym Energi Czarnych Słupsk

Anwil Włocławek pokonał w hitowym meczu XI kolejki Polskiej Ligi Koszykówki Energę Czarnych Słupsk 84:67. Tylko w pierwszej kwarcie goście dotrzymywali kroku gospodarzom, lecz później byli bezradni wobec świetnej obrony Anwilu.

Jacek Seklecki: W piątek dowiedzieliście się, że Anwil zagra bez Gerroda Hendersona i na pewno ta wiadomość was nie zasmuciła.

Marcin Sroka: Na pewno była to dla nas dobra informacja, ale z drugiej strony należy pamiętać o tym, że drużyna w momencie straty podstawowego zawodnika mobilizuje się podwójnie i chce udowodnić swoją wartość. W tym przypadku Anwil zachował się podobnie. Stracił Hendersona, jednak spiął się na mecz z nami i chciał udowodnić, że nawet bez tego zawodnika jest w stanie grać na najwyższym poziomie.

Jak chcieliście wykorzystać brak najlepszego zawodnika Anwilu?

- Chcieliśmy zmęczyć Łukasza Koszarka i naciskać go przez 40 minut, jednak nie udało się, mimo, że usilnie próbowaliśmy. Rozgrywający Anwilu jest świetnie przygotowany fizycznie i zwyczajnie nie było szans, aby go zmęczyć, tym bardziej, że w odpowiednich momentach dostawał zmiany, dotrwał do końca i można powiedzieć, że jest zwycięzcą tego pojedynku.

Mieliście ogromne problemy w obroną w trakcie meczu.

- Mieliśmy spore kłopoty z zagraniami pick & roll, gdyż nasze przedmeczowe założenia taktyczne w tym przypadku nie skutkowały, co na pewno należy uznać za nasz błąd. Musieliśmy przejść na inny system obrony, który okazał się trochę lepszy, niż ten wcześniejszy, jednak było już za późno, aby dogonić zespół gospodarzy, który miał kilkunastopunktową przewagę.

Gdzie należy szukać przyczyn porażki?

- Przede wszystkim nasza słaba obrona. Do ataku nie można mieć większych zastrzeżeń, gdyż w niewielu sytuacjach pudłowaliśmy z czystych pozycji, ale nasza obrona szwankowała i był to zdecydowanie klucz do wygranej Anwilu. Włocławianie wiedzieli jak wykorzystać nasze mankamenty, byli dobrze przygotowani do tego meczu i wynik był taki, jaki był.

Anwil zagrał bardzo zespołowo, czego nie można powiedzieć o Pana zespole.

- Anwil w pierwszej kwarcie zanotował na swoim koncie dziewięć asyst, dla porównania my potrzebowaliśmy aż 40 minut, aby uzyskać taki wynik i to mówi wszystko. Zagraliśmy fatalne spotkanie, graliśmy mało zespołowo, popełnialiśmy głupie błędy i dlatego to Anwil wygrał, a nie mój zespół.

Chyba nie spodziewaliście się, że będzie to aż tak ciężki mecz dla was?

- Nie można powiedzieć, że się nie spodziewaliśmy. Wiadomo, że tutaj we Włocławku gra się zawsze bardzo ciężko i wszyscy o tym wiedzą. Drużyna Anwilu jest dobrą ekipą, która łatwo skóry nie sprzedaje i nikt tutaj na pewno nie przyjechał po pewne zwycięstwo. A potwierdzeniem moich słów niech będzie właśnie ten mecz, który Anwil zagrał naprawdę bardzo dobrze.

Komentarze (0)