Brazylijczycy rozszarpali Egipcjan
Tu nie można mówić o przewadze czy dominacji. Ten mecz należy rozpatrywać w kategoriach deklasacji. Brazylijczycy nie pokonali bowiem Egipcjan. Oni ich rozszarpali na strzępy. Canarinhos zagrali wprost rewelacyjnie w ofensywie. Zresztą ich dorobek, ale też rozmiary zwycięstwa, mówią wszystko.
Zawodnicy Rubena Magnano byli niesamowici w ataku - ich skuteczność rzutów z gry wyniosła 74,6 procent skuteczności! Jeśli uwzględnić tylko te za dwa, to wyniosła... notabene 85,1! To są statystyki, których niemal nigdy się nie osiąga. To także dobitny dowód na to, iż ekipa z Afryki w obronie nie istniała.
Mało tego, Canarinhos błysnęli też w wielu innych elementach. W całym meczu zanotowali aż 35 (!) asyst. Zebrali też 45 piłek. Aż sześciu koszykarzy uzbierało przynajmniej 12 punktów. Najwięcej zdobył Leandro Barbosa (22), ale jako jedyny double-double mógł sie pochwalić Anderson Varejao, który oprócz 15 punktów zanotował 10 zbiórek.
[ad=rectangle]
Egipcjanie w pierwszej połowie zdołali rzucić zaledwie 23 "oczka", ale w drugiej części spotkania, za sprawą większego luzu u Brazylijczyków, zdołali się w tym elemencie znacząco poprawić. Nie na tyle jednak, aby chociaż w małym stopniu zmniejszyć rozmiary klęski.
Brazylia - Egipt 128:65 (37:10, 30:13, 24:25, 37:17)
Brazylia: Barbosa 22, Machado 16, Varejao 15, Garcia 15, Neto 14, Huertas 12, Splitter 8, Hettsheimeir 7, Hilario 7, Vieira 4, Giovannoni 4, Taylor 4.
Egipt: Elgammal 16, Gendy 14, Ibrahim 9, Kamal 7, Shousha 5, Elsabagh 4, Elmekawi 3, Abouelanin 3, Samir 2, Genedy 2, Rabie 0, Badr 0.
Francuzów męczarnie z Iranem
Wyjątkowo niestabilni byli koszykarze Trójkolorowych. Mistrzowie Europy sięgnęli po zwycięstwo, ale nie można powiedzieć, że zagrali dobrze. Wprost przeciwnie. Wypadli przeciętnie i ledwo udało im się pokonać ambitnych i charakternych Irańczyków.
Podopieczni Vincenta Colleta fatalnie prezentowali się w pierwszej odsłonie, więc czekał na nich zimny prysznic. Zespół z Azji dobrze radził sobie w walce podkoszowej i miał liderów, którzy potrafili osiągnąć cel - zdobyć punkty. To sprawiło, że udało im się objąć wysokie prowadzenie. Wszakże gracze Mehmeda Becirovicia mieli o dziesięć punktów więcej od mistrzów Europy.
Trójkolorowi zdecydowanie lepiej zagrali w drugiej i trzeciej odsłonie. Wówczas było u nich widać większe zaangażowania. Poza tym narzucili własne, znacznie szybsze tempo, co zaowocowało zdobyciem aż 50 punktów w 20 minut. To kolejny dowód na to, że Francuzi mają spory potencjał w ataku.
Sęk w tym, że Irańczycy nie dali za wygraną. Mimo słabiej skuteczności w rzutach z dystansu, braku wsparcia ze strony zmienników, udało im się odrobić sporą część strat. Co prawda wygrana okazała się poza ich zasięgiem, lecz udało im się nastraszyć ekipę znad Sekwany.
Co warte podkreślenia, to fakt, iż w zespole z Azji zaledwie pięciu koszykarzy trafiało do kosza. Najlepiej spisali się Samad Nikkhah Bahrami i Hamed Haddadi, którzy w sumie uzbierali aż 45 punktów (odpowiednio 23 i 22). Ten drugi zanotował double-double, gdyż dołożył jeszcze 10 zbiórek. U Francuzów najskuteczniejszy był Thomas Heurtel, autor 15 "oczek".
Iran - Francja 76:81 (23:13, 10:24, 16:26, 27:18)
Iran: Nikkhah Bahrami 23, Haddadi 22, Kamrani 17, Afagh 10, Jamshidi 4, Arghavan 0, Yakhchali 0, Zangeneh 0, Sahakian 0, Kardoust 0.
Francja: Heurtel 15, Fournier 13, Lauvergne 12, Diaw 12, Gelabale 8, Jackson 7, Kahudi 4, Diot 3, Gobert3, Tillie 2, Batum 2, Pietrus 0.
Hiszpania zmiażdżyła Serbów
Tak znakomicie grający gospodarze są głównym kandydatem do zdobycia złota. Nawet obrońcy tytułu, którzy pojawili się w osłabionym składzie, mogą nie być w stanie dorównać Hiszpanom. Podopieczni Juana Orengi do bólu wykorzystują słabsze strony przeciwnika i znakomicie prezentują się w ofensywie.
Tego można było się spodziewać. Wcześniejsze występy pokazały, że La Roja nokautuje każdego. Nie ma znaczenia, jak dobry jest przeciwnik. I tak nie zdoła się obronić. Serbowie przekonali się o tym na własnej skórze. Jeszcze w pierwszych minutach próbowali walczyć, ale w końcu zostali złamani. Juan Carlos Navarro i spółka grali wprost rewelacyjnie - z pomysłem, szybko, efektywnie.
W zaledwie dziesięć minut byłym mistrzom świata udało się wypracować spore prowadzenie. Na tyle pokaźne, że zespół z Bałkanów znalazł się w poważnych tarapatach. O ile jeszcze w ofensywie funkcjonowali przyzwoicie, o tyle wiele do życzenia pozostawiała defensywę. Zatrzymanie Hiszpaniów było jednak poza zasięgiem ich umiejętności. W drugiej odsłonie gracze Orengi jeszcze powiększyli swoją przewagę, by po przerwie się rozluźnić i pozwolić rywalowi na znacznie więcej.
U Serbów najlepiej spisał się Nemanja Bjelica. Mimo że spędził na parkiecie niespełna 22 minuty, to zdobył w tym czasie aż 19 punktów i zebrał 10 piłek. Indywidualnie zaliczył zatem udany występ, choć z pewnością ma on gorzki posmak. W ekipie Hiszpanów wielu zawodników grało naprawdę świetnie, ale najskuteczniejszy okazał się Pau Gasol, autor 20 "oczek".
Serbia - Hiszpania 73:89 (20:34, 15:20, 21:17, 17:18)
Serbia: Bjelica 19, Raduljica 13, Teodosić 10, Bogdanović 9, Stimac 6, Bircević 5, Simonovićc 5, Marković 4, Krstić 2, Kalinić 1, Krstić 0, Jović 0.
Hiszpania: P. Gasol 20, Navarro 15, Rubio 12, M. Gasol 11, Fernandez 9, Calderon 8, Llull 5, Reyes 3, Ibaka 2, Abrines 2, Rodriguez 2, Claver 0.