MŚ: Amerykański walec zmiażdżył Słoweńców!

Amerykanie pokazali przeciwnikom, że są piekielnie mocni i stać ich na obronę tytułu. W ćwierćfinale mistrzowie świata niczym walec przejechali się po reprezentacji Słowenii.

W tym artykule dowiesz się o:

Zespół Jure Zdovca ambitnie rozpoczął mecz z mistrzami świata. Słoweńcy twardo walczyli, a w ofensywie grali naprawdę mądrze. Umiejętnie potrafili rozciągnąć obronę utytułowanego przeciwnika. Zresztą to oni jako pierwsi zdołali odskoczyć na kilka punktów. Tyle że problemy rozpoczęły się wtedy, gdy Amerykanie ich przycisnęli. Pod wpływem nacisków zaczęli popełniać straty i spadła ich skuteczność.

Obrońcy tytułu z łatwością to wykorzystali. Nie tylko udało im się zdominować strefę podkoszową (aż 20 zbiórek w pierwszej kwarcie), ale przede wszystkim objęli wyraźne prowadzenie. To w sporej mierze zasługa Kennetha Farieda, który przez długi czas był zdecydowanie najmocniejszym punktem swojej drużyny.
[ad=rectangle]
Reprezentacja USA miała wyraźną przewagę nad swoim rywalem, ale ekipa z Bałkanów nie dawała za wygraną. Zmieniła nieco sposób gry, coraz częściej przebijała się pod kosz i korzystała ze swoich największych atutów - braci Gorana i Zorana Dragiciów oraz świetnie dysponowanego Domena Lorbeka. Cała trójka napsuła sporo krwi Amerykanom, ale nie potrafiła zmienić wyniku.

Mało tego, Słoweńcy w końcu zostali całkowicie złamani. Już w trzeciej partii mistrzowie świata zupełnie im odjechali. Nie można jednak myśleć o wyrównanej walce z Amerykanami, jeśli gra się tak słabo w defensywie. Rozkręcili się James Harden, Anthony Davis czy Kyrie Irving, a nadal nieźle prezentowali się Klay Thompson czy Rose. Opcji w ataku drużyna zza oceanu miała wystarczająco, toteż w zaledwie 10 minut powiększyła swój dorobek aż o 37 punktów.

Wyrok zatem zapadł, a mecz został pozbawiony wszelkich emocji, co zresztą było doskonale widać na trybunach - kibice siedzieli i tylko przyglądali się dominacji USA. Mimo wszystko nie brakowało efektownych akcji, głównie w wykonaniu obrońców tytułu. Amerykanie nadal nie odpuszczali i wciąż naciskali, tak jakby chcieli pokazać rywalom, że każdego są w stanie znokautować. Z łatwością udało im się przekroczyć barierę 100 "oczek". Słoweńcom nie udało się nawet uniknąć klęski.

Powiedzmy sobie wprost - tylko przez kilka minut gracze Zdovca zdołali powalczyć z mistrzami świata. Przez resztę spotkania podopieczni Mike'a Krzyzewskiego kontrolowali przebieg wydarzeń. Ich przewaga była widoczna niemal w każdym elemencie - od skuteczności rzutów z gry, przez rzuty wolne, aż po zbiórki, asysty, straty czy punkty zdobyte w "pomalowanym" oraz zmienników. Właśnie tak się deklasuje rywali.

Słowenia - USA 76:119 (22:29, 20:20, 22:37, 14:33)

Słowenia: G. Dragić 13, Lorbek 12, Z. Dragić 11, Prepelić 9, Balazić 9, Slokar 7, Murić 6, Omić 4, Klobucar 3, Zupan 2, Blazić 0, Nikolić 0.

USA: Thompson 20, Harden 14, Faried 14, Davis 13, Rose 12, Irving 12, Cousins 9, Gay 7, Derozan 6, Curry 6, Plumlee 4, Drummond 2.

Źródło artykułu: