Oba zespoły rozpoczęły spotkanie od fatalnej skuteczności. Przez blisko cztery minuty nie potrafiły trafić do kosza i spudłowały 13 pierwszych rzutów z gry! Kosz odczarował dopiero Marcin Sroka, który otworzył wynik spotkania. Wałbrzyszanie, którzy rozpoczęli mecz z czterema Polakami w pierwszej piątce (Zabłocki, Glapiński, Raczyński, Waczyński), swoje pierwsze punkty z gry, za sprawą Marcina Stefańskiego, rzucili po blisko siedmiu minutach meczu. Energa Czarni natomiast, skrupulatnie powiększali swoją przewagę, prowadząc już 13:3. Przez pierwsze dziesięć minut zarówno gospodarze, jak i Victoria Górnik dosłownie nie potrafili trafiać do kosza. Cztery celne rzuty, na aż 27 prób obu drużyn było wynikiem katastrofalnym.
Słupszczanie szybko się jednak otrząsnęli i od drugiej kwarty zaczęli odjeżdżać rywalowi. 18 punktów, przy zaledwie dwóch Victorii Górnika w pewnym fragmencie mogło napawać optymizmem kibiców zgromadzonych w hali Gryfia. W pewnym momencie na tablicy wyników widniał wynik 31:10 i było wiadomym, że gospodarzom tego pojedynku, ciężko będzie wyrwać zwycięstwo w tym spotkaniu. W 18 minucie przewaga słupszczan wynosiła już 28 punktów (46:18), ale kompletnie nie było widać końca szarży punktowej drużyny trenera Gaspera Okorna. Co ciekawe, tylko przez pięć i pół minuty drugiej części meczu, Energa Czarni zdobyli dwa razy więcej punktów, niż w całej pierwszej kwarcie.
Goście tego spotkania grali fatalnie i już w pierwszej połowie popełnili aż 9 strat oraz trafili tylko sześć rzutów z gry. Taka postawa w żadnym stopniu nie mogła przynieść korzyści drużynie trenera Andrzeja Adamka, która przegrywała po dwóch kwartach 48:24. Gospodarze natomiast, po niezbyt udanej pierwszej kwarcie zaczęli grać skuteczniej i zasłużenie zdobyli w drugiej części tego spotkania aż 35 punktów, wypracowując sobie pokaźną zaliczkę, która, jak się później okazało, wystarczyła to odniesienia zwycięstwa.
Po przerwie zawodnicy Energi Czarnych wyszli na parkiet tak, jakby zaczynali ten mecz od nowa. Szybko zaczęli zdobywać punkty, cały czas powstrzymując ofensywne ataki wałbrzyszan. Świetnie grali dwaj Polacy - Marcin Sroka i Paweł Leończyk. Celny rzut tego drugiego w 28 minucie spotkania wyprowadził słupszczan na prowadzenie 70:34! Pierwszy z nich miał już na swoim koncie 21 punktów, Leończyk zaś dziesięć oczek i cztery zbiórki (w całym meczu odpowiednio 16 i 8). To wszystko powodowało, że ostatnia kwarta musiała być tylko formalnością i okazją do ogrywania młodych zawodników słupskiego zespołu.
Marcin Dutkiewicz, Łukasz Ratajczak i Paweł Malesa, przy ponad trzydziestopunktowej przewadze, mogli swobodnie grać przeciwko drużynie Victorii Górnika. Ta część gry nie miała jednak znaczenia, gdyż sprawa wyniku rozstrzygnęła się już w pierwszej połowie. Co warte podkreślenia, głębokie rezerwy Energi Czarnych nie spowodowały zmniejszenia przewagi wypracowanej przez zawodników podstawowych, ale ta została jeszcze powiększona. Ostatecznie gospodarze zdeklasowali Victorię Górnika Wałbrzych wygrywając 96:60.
- Gratulacje dla Energi Czarnych, ponieważ praktycznie zagrali to, co chciałoby się oglądać w koszykówce, czyli presja na piłkę, agresywna obrona i dobra skuteczność. Tak powinna wyglądać gra w koszykówkę, a my niestety zagraliśmy w tym meczu bardzo słabo - mówił po spotkaniu trener Victorii Górnika, Andrzej Adamek. - Przede wszystkim jestem bardzo zadowolony, że wygraliśmy to spotkanie, gdyż chcieliśmy wszystkim pokazać, że możemy grać bardzo dobrze. Z Anwilem mecz nam nie wyszedł i nie zagraliśmy tak jak tego od siebie oczekujemy. Graliśmy bardzo agresywnie w obronie i mądrze w ataku - tłumaczył po spotkaniu Mantas Cesnauskis, rzucający Energi Czarnych.
Energa Czarni Słupsk – Victoria Górnik Wałbrzych 96:60 (13:8, 35:16, 22:13, 26:23)
Energa Czarni: Sroka 21, Leończyk 16, Bennett 12, Cesnauskis 12, Ingram 11, Malesa 10, Dutkiewicz 8, Straight 6, Howell 0, Ratajczak 0.
Victoria Górnik: Argrett 10, Ercegović 9, Raczyński6, Stefański 6, Barro 6, Chanas 6, Greene 4, Bierwagen 4, Waczyński 4, Zabłocki 3, Glapiński 2.