Trzy pudła (relacja)

Początek spotkania pomiędzy PGE Turowem i Anwilem nie zapowiadał zbyt wielkich emocji, ale obie ekipy dostarczyły je w końcowej fazie spotkania. Po dramatycznej końcówce po raz kolejny ze Zgorzelca zwycięski wyjechał klub z Włocławka

Chociaż jako pierwszy na prowadzenie podczas czwartkowego meczu wyszedł PGE Turów, to później na parkiecie rządził i dzielił już tylko Anwil. Włocławianie zdobyli jedenaście punktów z rzędu, a na domiar złego trener Saso Filipovski został ukarany przewinieniem technicznym. Po punktach Andrzeja Pluty i Iana Boylana kujawska drużyna prowadziła 15:5, a gospodarze byli bezradni, gdyż nie pomógł nawet czas wzięty przez słoweńskiego szkoleniowca.

- Było to już drugie spotkanie, kiedy słabo zaczynamy, a później musimy gonić rywala. Pierwsza kwarta była fatalna w naszym wykonaniu i dopiero w drugiej zaczęliśmy grać jak należy - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Chris Daniels, skrzydłowy PGE Turowa.

Zgorzelczanie popełniali stratę za stratą i w ogóle nie grali zespołowej koszykówki, czego nie można powiedzieć o gościach. Podopieczni Igora Griszczuka kreowali pozycje dla Andrzeja Pluty, którego nie mógł upilnować Krzysztof Roszyk i Anwil po pierwszej kwarcie prowadził 24:12. Po stronie gospodarzy tylko Donald Copeland i Chris Daniels stawiali opór przyjezdnym.

Już w pierwszej kwarcie dwa faule popełnił Bryan Bailey, ale dobrze - zwłaszcza w ataku - zastąpił go właśnie Copeland. Amerykański rozgrywający szybko zdobył cztery punkty w drugiej kwarcie, ale tym samym odpowiedział nie tylko Łukasz Koszarek, ale także Paul Miller i Barko Brkić, przez co Anwil prowadził już różnicą 21 punktów (37:16). Dwa punkty zdobył jednak John Turek, a osiem Damir Miljkovic i przygraniczna drużyna zmniejszyła stratę do trzynastu punktów, ale do przerwy przegrywała 32:46.

Po zmianie stron widać było w szeregach wicemistrzów Polski zdecydowaną poprawę w grze. Zgorzelczanie zaczęli bronić zdecydowanie agresywniej i po trzech minutach szybko prowadzili 7:0. Po czasie wziętym przez trenera Griszczuka ponownie dwukrotnie uwolnił się Pluta, ale Daniels i Roszyk doprowadzili do wyniku 46:50. Pod koniec trzeciej kwarty na parkiecie pojawili się Brian Brown w zespole gości oraz Gorjan Radonjic po stronie gospodarzy. Zdecydowanie lepsze wejście miał ten drugi, który natychmiast trafił z dystansu i po chwili dorzucił jeszcze dwa rzuty wolne, dzięki czemu PGE Turów zbliżył się do rywali na odległość trzech punktów (53:56).

- Kluczem do zwycięstwa był dobry początek pierwszej kwarty, kiedy to wygrywaliśmy różnicą ponad dziesięciu punktów i utrzymywaliśmy tę przewagę. Turów zagrał bardzo agresywnie w trzeciej kwarcie, przez co wrócił do gry, ale myślę, że gospodarze goniąc nas stracili siły - skomentował Oliver Stević, skrzydłowy kujawskiej drużyny.

Po chwili zgorzelczanie zdobyli siedem punktów, przy dwóch Anwilu i mieli okazję ponownie objąć prowadzenie, ale z czystej pozycji za trzy spudłował Copeland. 2 minuty później PGE Turów po wejściu pod kosz Miljkovicia prowadził 65:64, a o swój ostatni czas poprosił trener gości. Wicemistrzowie Polski zmarnowali kilka okazji, by postawić przysłowiową kropkę nad i, więc Anwil odskoczył na pięć punktów. Dopiero trzy minuty później ponownie trafił Miljkovic, ale było 74:67 dla gości.

Chwilę później Chorwat po raz piąty trafił za trzy, a kujawska ekipa prowadziła zaledwie 75:72. Włocławianie nie wykorzystali swojej okazji, aby trafić do kosza, więc decydująca akcja należała do wicemistrzów Polski. Zgorzelczanie w ciągu 10 sekund trzykrotnie rzucali za trzy, ale ani Copeland, ani Miljkovic nie trafili, więc z wygranej 75:72 cieszył się Anwil.

- Chciałem walki od pierwszej do ostatniej sekundy. Ona pojawiła się dopiero w drugiej połowie, ale było już za późno - mówił tuż po meczu trener Filipovski. - Myślę, że w pierwszej połowie zagraliśmy jak baletnice, a tak nie powinien grać Turów i to powiedziałem swoim zawodnikom, że tak być nie może. Dopiero w drugiej połowie zagraliśmy tak, jak powinniśmy byli grać od samego początku - dodał Słoweniec.

PGE Turów Zgorzelec - Anwil Włocławek 72:75 (12:24, 20:22, 21:14, 19:15)

PGE Turów: Miljkovic 25 (5), Copeland 20 (2), Daniels 9, Radonjic 7 (1), Bailey 3 (1), Bochno 3, Turek 3, Roszyk 2, Townes 0 i Witka 0.

Anwil: Koszarek 18 (1), Pluta 14 (2), Miller 12, Stević 12, Brkić 8 (2), Brown 4, Boylan 4, Wołoszyn 2, Michalski 1 i Modrić 0.

Zobacz aktualną tabelę PLK

Źródło artykułu: