Roman Olszewski: Trzeba grać do końca

W stolicy Kociewia rodzi się nowa "twierdza". Polpharma Starogard Gdański przed własną publicznością do tej pory przegrała tylko raz, z Asseco Prokomem Sopot. Ostatnio o sile "Kociewskich Diabłów" przekonali się gracze Kotwicy Kołobrzeg, którzy przegrali różnicą 23 punktów. Zdaniem drugiego trenera SKS'u - Romana Olszewskiego - wbrew pozorom nie było to łatwe spotkanie.

"Farmaceuci" prowadzeni przez duet szkoleniowców: Mariusz Karol - Roman Olszewski w tym sezonie spisują się rewelacyjnie. W ostatniej kolejce Polpharma pokonała Kotwicę Kołobrzeg różnicą aż 23 oczek, zatrzymując przeciwnika na zaledwie 68 punktów. - To wcale nie było takie łatwe (spotkanie - przyp. P.K.). Po prostu założyliśmy sobie musimy od początku postawić agresywną obronę. Wyłączenie zawodników na pozycji "jeden" i "dwa", czyli Hamiltona i Millsa. Na początku to zafunkcjonowało i grało się łatwiej, ale Kotwica jest niebezpiecznym rywalem i do końca trzeba było być skoncentrowanym - cały czas agresywnie broniliśmy - i to przyniosło zwycięstwo różnicą 23 punktów - komentował Olszewski.

Już inauguracyjna partia padła łatwym łupem SKS'u. Jednak w drugiej odsłonie do głosu doszli "Czarodzieje z Wydm", którzy coraz łatwiej penetrowali szyki obronne przeciwnika. - Przewaga kilkunastu punktów spowodowała, że nasi zawodnicy grali trochę rozluźnieni, ale w przerwie - w szatni - otrzymali małą reprymendę, żeby grać 40 minut, a nie 20, bo Kotwica to zespół, który nie "leży" nam do końca. Wyszliśmy w drugiej połowie i wynik utrzymywał się na poziomie 14-16 punktów, w końcówce odskoczyliśmy na 23 i mecz się po naszej myśli. Koszykarze zrealizowali to co było założone. Oglądaliśmy Kotwicę na DVD i wiedzieliśmy, że ich zespół jest oparty na Millsie i Hamiltonie plus zawodnicy podkoszowi jak Naymick i Cielebąk - powiedział drugi trener starogardzkiego klubu.

Tym razem mniej minut otrzymał Wojciech Żurawski. Doświadczony 32-letni podkoszowy do tej pory był dość mocno eksploatowany przez szkoleniowców Polpharmy, ale tym razem trenerzy: Karol i Olszewski zdecydowali się na desygnowanie w pierwszym składzie Pawła Kowalczuka. - W tym meczu dobrze prezentował się Tuljković i Kowalczuk. Nie ma u nas w zespole stałej piątki - to jest dyspozycja dnia, tygodnia. Dopasowaliśmy koncepcję do gry przeciwnika - uznaliśmy (z trenerem Mariuszem Karolem - przyp. P.K.), że Naymicka będzie krył Kowalczuk, a nie Coleman czy Żurawski - mówił niegdyś koszykarz Polpharmy.

W drugiej partii na parkiecie musiał się pojawić tzw. "młodzieżowiec". W ekipie ze stolicy Kociewia rola tego typu gracza należy do Jacka Jareckiego. Jednak po pięciu minutach gry z 3 faulami na koncie były gracz Stali Stalowa Wola opuścił plac gry, a w jego miejsce pojawił się Marek Drewa. - Jacek popełnił głupie błędy, na dodatek w obronie i dlatego zszedł z parkietu - powiedział Roman Olszewski.

Losy tego pojedynku rozstrzygnęły się bardzo szybko. Dominacja gospodarzy nie podlegała żadnej dyskusji. Jednak wzorem poprzednich spotkań wydawało się, iż w czwartej odsłonie, kiedy to przewaga Polpharmy wynosiła 16 punktów, gospodarze wyjdą rozluźnieni i będą tylko kontrolować przewagę. Tymczasem "Kociewskie Diabły" zagrały fantastycznie także w tej "ćwiartce", którą ostatecznie wygrali 26:19. - Myślę, że po prostu chłopcy chcieli wygrać jak największą ilością punktów, tym bardziej, że nie gramy następnego meczu w środę, a dopiero za 8 dni. Dali z siebie wszystko - nie ma się co oszczędzać, trzeba grać do końca mocno i wygrać jak największą ilością punktów - zakończył Olszewski.

Komentarze (0)