Rottweilery nie mogą odnaleźć właściwego rytmu. W Radomiu przegrały po raz trzeci z rzędu, choć spisały się dużo lepiej niż w dwóch wcześniejszych meczach, z beniaminkiem z Torunia i z Asseco Gdynia. Wola walki to jednak nie wszystko - w ogólnym rozrachunku Rosa pokonała Anwil 77:71.
Koszykarze z Włocławka nie załamują rąk, gdyż to dopiero początek sezonu. Trzeba jednak przyznać, że ich sytuacja nie jest najlepsza. - Na pewno pokazaliśmy charakter w tym meczu, większy niż w poprzednich - zaznaczył po ostatniej syrenie sobotniego pojedynku Mikołaj Witliński. - Efekt jest taki, że przegraliśmy sześcioma punktami - dodał.
[ad=rectangle]
W Radomiu zapisał na swoim koncie 3 punkty, zdobyte przez 17 minut spędzonych na parkiecie. Dołożył do tego 7 zbiórek. Choć przez niemal całe spotkanie przyjezdni "gonili" wynik, to w pewnym momencie doprowadzili do wyrównania 46:46. Później jednak Rosa kolejny raz "odjechała". - Zabrakło przede wszystkim szczęścia i trochę boiskowej mądrości, bo zanotowaliśmy znowu około dwudziestu strat. To zadecydowało o tym, że przegraliśmy - skomentował podkoszowy.
W poczynaniach podopiecznych Mariusza Niedbalskiego brakuje spokoju i dobrej organizacji. Sporo jest natomiast chaosu, z czego wynika duża liczba strat. - W pierwszym spotkaniu mieliśmy tych strat 18, w drugim podobnie, teraz też około dwudziestu. Ta liczba jest podobna. To jest naszą największą bolączką - podkreślił Witliński.
W sobotni wieczór w poczynaniach Rottweilerów widać było progres i iskierkę nadziei na lepsze występy. - W pewnym momencie po prostu zaczęło nam iść, całej drużynie. Jeden zebrał, drugi wykończył kontrę, trzeci trafił z dystansu i poszło. Napędzaliśmy siebie nawzajem. Traciliśmy wtedy niewiele do Rosy, ale tak jak powiedziałem wcześniej - zabrakło szczęścia i ostatecznie przegraliśmy - zakończył 18-latek.