Wizyta LeBrona Jamesa w Madison Square Garden zawsze niesie ze sobą dużo spekulacji. Mówi się przecież, że niedawne ruchy transferowe New York Knicks mają na celu ściągnięcie lidera Cavs w 2010 roku. Sam zainteresowany póki co występuje w Cleveland, które notuje obecnie najlepszy strat w historii. Wygrana nad Knicks była ich 11 w 14 spotkaniach tego sezonu. Ostatni tak dobry start w rozgrywkach koszykarze ze stanu Ohio zanotowali w sezonie 1988/1989. W nowojorskim zespole swój debiut zaliczyli Tim Thomas oraz Al Harrington, lecz nawet ich dobra gra nie pozwoliła myśleć o zwycięstwie. Już na początku dał o sobie znać James, który efektownym blokiem na Chrisie Duhonie wprawił w zachwyt nawet największego fana Knicks - Spike’a Lee. Jeszcze lepiej wiodło mu się w ofensywie, gdzie Kawalerzyści wykorzystywali niezwykle dziurawą obronę gospodarzy. 67 punktów po dwóch kwartach mówi samo za siebie. Dzięki temu James mógł odpocząć w czwartej kwarcie a na uwagę zasługuje dobra postawa zmienników w ekipie gości. - Nie przejmujemy się co będzie dalej. Ja jako lider nie mogę się denerwować, ponieważ prowadzę tych chłopaków do czegoś, co chcemy osiągnąć. Do mistrzostwa NBA - powiedział James.
Nowy trener w Oklahoma City Thunder nie odmienił obrazu gry Grzmotu. Z kolei nowy szkoleniowiec Washington Wizards jak najbardziej. Podopieczni Eda Tapscotta jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozegrali najlepsze spotkanie w tym sezonie. Zdobyli najwięcej punktów, zbiórek i asyst w bieżących rozgrywkach, pewnie pokonując Golden State Warriors. Tapscott jeszcze dobrze nie zadomowił się na ławce trenerskiej Czarodziei a już otrzymał nowy przydomek. - Mamy swojego Obamę i będziemy jeszcze lepsi. Ma śniadą cerę, zapowiada zmiany, skończył prawo, używa wyszukanych słów i jest nowy w naszym otoczeniu - porównywał z uśmiechem Caron Butler. To właśnie niski skrzydłowy wraz z Antawnem Jamisonem zdobyli w sumie aż 60 punktów! Jednak największą niespodzianką okazała się postawa młodego podkoszowego Andray’a Blatche’a - 25 punktów, 11 zbiórek, 5 bloków i 5 asyst! Gospodarze z każdą kolejną kwartą powiększali swoje prowadzenie, które do przerwy wynosiło już 14 "oczek". Wśród pokonanych zadebiutował Jamal Crawford, lecz zapisał na swoim koncie tylko 9 punktów.
Niesamowity pech prześladuje wspominaną już Oklahomę. Najmłodsza drużyna w NBA przez cały mecz dotrzymywała kroku Phoenix Suns, lecz w samej końcówce opadła z sił i przegrała 13. kolejny mecz w tym sezonie. Wszystko zaczęło się bardzo dobrze a gra Grzmotu mogła się podobać szczególnie w drugiej kwarcie. Po defektowym wsadzie Russella Westbrooka przewaga gospodarzy urosła do stanu 52:36. Ich ambicja utrzymywała się niemalże do ostatnich chwil gry. Po celnej "trójce" Kevina Duranta na 2 minuty przed końcem, Thunder prowadzili jeszcze 95:89. Wówczas jednak dwa kluczowe rzuty oddał Steve Nash. Kanadyjski rozgrywający, pod nieobecność Shaquille’a O’Neala, wziął ciężar zdobywania punktów na swoje barki, zdobywając 20 "oczek". Z kolei rzut na wagę zwycięstwa oddał Matt Barnes, który nie wiedzieć czemu został bez obrońcy na wolnej pozycji 25 sekund przed końcową syreną.
Washington Wizards - Golden State Warriors 124:120
(C. Butler 35, A. Jamison 25 (11 zb), A. Blatche 25 (11 zb) - C. Maggette 17, S. Jackson 16, A. Biedrins 15)
New York Knicks - Cleveland Cavaliers 101:119
(Q. Richardson 22, T. Thomas 16, C. Duhon 14 - L. James 26, D. West 16, W. Szczerbiak 15)
Oklahoma City Thunder - Phoenix Suns 98:99
(K. Durant 29, C. Wilcox 18, R. Westbrook 15 - A. Stoudemire 22, S. Nash 20 (15 as), M. Barnes 16)
Dallas Mavericks - Indiana Pacers 109:106
(J. Terry 29, D. Nowitzki 24 (12 zb), A. Wright 24 - D. Granger 22, T. Murphy 21 (14 zb), B. Rush 18)
Los Angeles Lakers - New Jersey Nets 120:93
(P. Gasol 26, J. Farmar 18, A. Bynum 15 - D. Harris 21, B. Lopez 17 (10 zb), V. Carter 14)