Arvydas Eitutavicius był jednym z trzech zawodników Anwilu Włocławek, na których w swoim przygotowaniach przedmeczowych koncentrował się zespół PGE Turowa Zgorzelec. I efekt był widoczny, gdyż Litwin punktował w niedzielę tylko z linii rzutów wolnych, a mistrz Polski triumfował po 40 minutach rywalizacji 97:89.
[ad=rectangle]
- Gratuluję zgorzelczanom, bo zagrali bardzo dobre spotkanie. Myślę jednak, że również my zagraliśmy dobry mecz, bo postawiliśmy się zespołowi, który gra w Eurolidze i to widać w jego grze - powiedział po zakończeniu spotkania Eitutuvicius.
Litwin spędził w grze 25 minut i w tym czasie zdobył dziewięć oczek (tylko z linii osobistych, 9/10), miał siedem fauli wymuszonych, cztery asysty, ale również trzy straty. I choć generalnie ustrzegł się poważniejszych błędów, to jednak również niczym specjalnym nie zaimponował.
[i]
- Walczyliśmy mocno, ale detale zaważyły o wygranej PGE Turowa. Mieliśmy dobre momenty, przecież w pewnym momencie odrobiliśmy straty, choć na początku drugiej kwarty mieliśmy prawie 20 punktów straty (13:31 - przyp. M.F.), ale w kluczowych momentach szczegóły zagrały dla gospodarzy: zbiórki, zastawienie tablicy, straty. Turów łatwo wykorzystywał nasze błędy i zgarnął kolejną wygraną -[/i] dodał Litwin.
Anwil przegrał po raz szósty w sezonie. Dotychczas wygrał tylko raz - przeciwko Polpharmie. Bilans 1-6 powoduje, że włocławianie są jednym z trzech najgorszych ekip ligi (obok MKSu Dąbrowa Górnicza i Jeziora Tarnobrzeg). Na domiar złego, w najbliższy weekend włocławian czeka kolejne trudne zadanie - starcie z wicemistrzem z Zielonej Góry. - Nie ma co patrzeć na rywala. Mecz z Turowem nie był zły i mamy nadzieję, że to dobry prognostyk na przyszłość - zakończył Eitutuvicius.
Powodzenia