Marcin Gortat przebywał na parkiecie aż 41 minut. W tym czasie trafił 12 z 20 rzutów z gry, co dało 24 punkty. To najlepszy punktowy występ łodzianina od maja, kiedy w play off przeciwko Indianie Pacers wywalczył 31 oczek. Gortat do swojego dorobku dopisał również 13 zbiórek, cztery bloki, dwie asysty i dwa przechwyty. Nasz rodak w pięciu elementach osiągnął rekordy sezonu (punkty, trafione rzuty, oddane rzuty, zbiórki w defensywie, bloki).
[ad=rectangle]
- To było coś świetnego dla nas, zwłaszcza, że nie szło nam w ofensywie. Gortat rozegrał kompletny mecz - powiedział Randy Wittman, szkoleniowiec Wizards, którzy co ciekawe, wygrali zdobywając najmniej punktów w obecnym sezonie. Ekipa ze stolicy zatarła tym samym złe wrażenie po najwyższej porażce w rozgrywkach (83:117 przeciwko Cavaliers).
Wizards kontrolowali wydarzenia na parkiecie przez cały czas i choć wygrali różnicą tylko trzech punktów, to prowadzenie gościom oddali tylko raz. Na nic zdało się również 30 punktów Anthony'ego Davisa, gwiazdora Pelicans. - On potrafi zdobywać punkty na wiele różnych sposobów. Trzeba próbować zatrzymywać go zarówno bliżej, jak i dalej od kosza - powiedział Gortat, który przez całe spotkanie krył Davisa.
Gortat już w premierowej kwarcie zdobył 10 punktów (5/6 z gry), dzięki czemu gospodarze prowadzili 23:18. Nasz rodak kolejne 10 oczek dołożył w trzeciej odsłonie, po której miejscowi mieli już osiem oczek więcej - 65:57. Po wsadzie Davisa Pelicans wyszli na chwilę na prowadzenie (78:77), lecz trójka Paula Pierce'a w ostatnich minutach rozwiała wątpliwości.
Wizards z bilansem 10-5 zajmują 2. miejsce na Wschodzie. W poniedziałek ich rywalem będzie Miami Heat.
Tymczasem w Filadelfii blisko niechlubnego rekordu. Szóstki przegrały 16 mecz z rzędu, ustanawiając rekord klubu w liczbie kolejnych porażek na początku sezonu. Dwa kolejne niepowodzenia spowodują wyrównanie wyczynu New Jersey Nets, którzy sezon 2009/2010 rozpoczęli od stanu 0-18.
W sobotę 76ers ulegli Dallas Mavericks, mimo braku w składzie gości Dirka Nowitzkiego. Miejscowym na nic zdało się efektowne triple-double w wykonaniu Michaela Cartera-Williamsa, autora 18 punktów, 16 asyst i 10 zbiórek.
Kevin Love rozegrał najlepszy mecz w sezonie i poprowadził Cleveland Cavaliers do wygranej nad Indianą Pacers. Trzykrotny uczestnik Meczu Gwiazd wywalczył 28 punktów, z czego aż 16 w premierowej kwarcie. Cavs ostatecznie triumfowali 109:97.
- Czuję się dobrze. To nie był przełomowy mecz dla mnie, ale na pewno tak można nazwać pierwszą kwartę. Byłem w niej skuteczny - powiedział Love, który zapisał na swoje konto również 10 zbiórek.
24 punkty dla Cavs dołożył Kyrie Irving, z kolei LeBron James miał 19 oczek i siedem asyst. Kawalerzyści wygrali trzecie spotkanie z rzędu, po serii czterech kolejnych porażek. Ich bilans to obecnie 8-7.
Wyniki:
Washington Wizards - New Orleans Pelicans 83:80
(Gortat 24, Beal 12, Wall 11 - Davis 30, Holiday 17, Anderson 11)
Philadelphia 76ers - Dallas Mavericks 103:110
(McDaniels 21, Carter-Williams 18, Szwed 18 - Chandler 20, Ellis 18, Parsons 17)
Atlanta Hawks - Charlotte Hornets 105:75
(Millsap 18, Scott 14, Korver 12 - Hairston 15, Henderson 14, Jefferson 11)
Cleveland Cavaliers - Indiana Pacers 109:97
(Love 28, Irving 24, James 19 - West 14, Hill 13, Copeland 11)
Milwaukee Bucks - Houston Rockets 103:117
(Parker 19, Ilyasova 18, Antetokounmpo 17 - Harden 34, Motiejunas 20, Terry 18)
Utah Jazz - Los Angeles Clippers 96:112
(Hayward 30, Favors 19, Booker 15 - Griffin 28, Crawford 22, Paul 17)
Ot chociażby Durant jeszcze nie wrócił, a to też może być kandydat numer 1.