Brian Brown: Potrafię grać lepiej

Brianowi Brownowi przypadła we Włocławku bardzo niewdzięczna rola. Doświadczony koszykarz ma zastąpić bowiem we włocławskim zespole swojego rodaka, zwolnionego dyscyplinarnie Gerroda Hendersona. Brown już dwukrotnie wystąpił w trykocie Anwilu, zaś kolejną okazję na udowodnienie swoich możliwości będzie miał przeciwko zespołowi Polpharmy Starogard Gdański.

Gerrod Henderson był niekwestionowanym liderem Anwilu w tym sezonie. To on brał na siebie ciężar zdobywania punktów w momencie, gdy drużynie nie szło. Jednakże pozytywne wrażenie, które pozostawiał po sobie biegając na parkiecie, zostało zatarte przez szereg niesportowych zachowań poza boiskiem. Działacze Anwilu nie szukali długo następcy Hendersona i zaledwie kilka godzin po zwolnieniu Amerykanina postanowili zaoferować dwumiesięczny kontrakt jego rodakowi - Brianowi Brownowi. Mierzący 192 cm wzrostu, 29-latek rozumie, iż nie uniknie porównań do byłego gracza Anwilu, lecz jednoznacznie przestrzega kibiców by zachowali odpowiednie proporcje. - Zdaję sobie sprawę, że nie uniknę porównań do Gerroda lecz mam nadzieje, że kibice patrzą na mnie łaskawym okiem, póki co. Żeby móc nas porównać, trzeba mieć materiał porównawczy. Należy pamiętać, że Gerrod grał po trzydzieści i więcej minut w meczu - stwierdza koszykarz specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl. - Ja na razie zagrałem raptem siedem minut przeciwko Turowowi i szesnaście przeciwko Stali. Jest to dla mnie całkiem nowe doświadczenie. Gram w Europie nieprzerwanie od sześciu lat i nigdy nie wychodziłem na parkiet na tak krótki czas - dodaje po chwili Brown.

Rzeczywiście dorobek Amerykanina nie jest imponujący. W dwóch meczach rzucił tylko 11 punktów, miał 2 asysty, 2 zbiórki i 3 straty. Trafił 4 rzuty z gry na 12 prób. - Przeciwko Turowowi myślę, że mogło być lepiej. Cieszę się jednak, że dołożyłem swoją cegiełkę do tego zwycięstwa. Wygraliśmy trzema punktami. Nawet nie chcę myśleć co by było, gdybym nie rzucił swoich czterech oczek… - retorycznie pyta samego siebie Brown. - Zdecydowanie gorzej jednak było przeciwko Stali. Ja potrafię grać o wiele, wiele lepiej a tamten pojedynek mi nie wyszedł. Po meczu trener był wściekły na nas. W bardzo ostrych słowach powiedział mi oraz innym zawodnikom, co myśli o naszej grze w obronie. To jednak zupełnie zrozumiałe, w końcu przegraliśmy spotkanie, które mieliśmy w kieszeni… - niechętnie wraca do tamtego weekendu koszykarz. Kiedy przebywał na boisku w drugiej połowie widać było, iż nie do końca jeszcze rozumie się z resztą zespołu. Wielokrotnie wolał oddawać piłkę w ręce chociażby Łukasza Koszarka, który po odejściu Hendersona wyszedł z cienia i powoli wyrasta na lidera włocławskiej ekipy.

Najbliższe spotkanie Anwil rozegra na wyjeździe przeciwko liderowi rozgrywek, Polpharmie Starogard Gdański. Będzie to kolejny sprawdzian dla Browna, od którego kibice coraz głośniej domagają się dobrej gry. - Jeśli komukolwiek mam coś udowadniać to tylko sobie, że potrafię grać lepiej niż pokazałem we wcześniejszych meczach - odparowuje zawodnik, który stwierdza również, iż poniedziałkowy przeciwnik stanowi dla niego zagadkę. - Niestety nie mogę powiedzieć dużo na temat naszych przeciwników. Znam jedynie Ericka Barkleya, który jest moim bardzo dobrym kumplem. Pochodzimy z tej samej dzielnicy Nowego Jorku, z Brooklynu i znamy się odkąd mieliśmy około dziesięciu lat. Erick to świetny gracz, bardzo dobry strzelec.

Zapytany, czy nastawia się na prywatny pojedynek ze swoim kolegą z dawnych lat, Brown szybko ripostuje. - Nie będzie między nami żadnej prywatnej rywalizacji pozasportowej ani nawet sportowej pod względem indywidualnym. Erick doskonale wie na co mnie stać, ja wiem co on potrafi. Nie musimy sobie niczego udowadniać. Ja skupię się na tym, by Anwil wyszedł zwycięsko z tego pojedynku, zaś Erick będzie chciał zrobić wszystko, by to Polpharma wygrała. Faktem jest jednak, to iż obaj gracze nie unikną bezpośredniej potyczki. Brown jest w Anwilu drugim rozgrywającym, a Erick Barkley w ekipe Mariusza Karola również pełni rolę zmiennika, grając w dodatku na tej samej pozycji. Trener starogardzian często jednak korzysta ze strzeleckich umiejętności zawodnika, pozwalając mu występować na pozycji rzucającego obrońcy.

- Trener Igor Griszczuk meczowi przeciwko Polpharmie poświęcił bardzo dużo czasu na treningach - ujawnia Amerykanin, który nie chce jednak wytypować tego, kto zgarnie dwa punkty w poniedziałkowym spotkaniu. - Obie drużyny prezentują się podobnie. Analizowaliśmy ich grę w obronie, to gdzie popełniają błędy, gdzie tworzą się luki. Zwracaliśmy uwagę na to, w jaki sposób poruszają się poszczególni gracze bez piłki i jak musimy ich kryć. W ogóle myślę, że obrona będzie kluczowa w tym meczu, bo zawodnicy Polpharmy słyną ze swojej agresywności w defensywie. My więc musimy przeciwstawić się tym samym. Kto na kim wywrze większą presję i zmusi do strat - wygra - kończy Brown, podkreśląjąc iż ostateczny rezultat spotkania pozostaje sprawą otwartą, zaś jak mówi polskie przysłowie, że diabeł tkwi w szczegółach, która drużyna zmusi rywala do popełnienia większej ilości błędów - zejdzie z parkietu w Starogardzie Gdańskim zwycięska.

Źródło artykułu: