Zawodnicy Jasona Kidda nie mieli imponującego początku. W pierwszej kwarcie wyraźnie ustępowali przeciwnikowi, który zagrał w ofensywie po prostu na dobrym poziomie. Tego samego nie można powiedzieć o Bucks, którzy regularnie pudłowali i stracili aż dwanaście punktów do Słońc.
To nie była miażdżąca przewaga. Zwłaszcza że w kolejnych odsłonach goście byli już coraz groźniejsi i systematycznie się zbliżali. Jeszcze w trzeciej kwarcie Phoenix się skutecznie broniło. Wciąż znajdowało się na prowadzeniu, ale w końcówce wypadło wprost fatalnie. Jerryd Bayless niemal w pojedynkę sprawił, że dystans stopniał do zaledwie pięciu "oczek".
[ad=rectangle]
Wszystko wyjaśniło się zatem w czwartej partii. Bucks znowu niezbyt dobry start, lecz byli zdeterminowani i coraz skuteczniejsi. Trafiali Jared Dudley, Brandon Knight, Khris Middleton czy Zaza Paczulia. Nieco ponad pięć minut przed końcem mieli praktycznie dopadli podopiecznych Jeffa Hornacka.
Im bliżej było końca, tym więcej emocji było na parkiecie. Obie drużyny szły łeb w łeb i żadna nie dawała za wygraną. Niespełna cztery sekundy przed końcem Suns objęli prowadzenie i byli o krok od triumfu, ale losy spotkania odmienił Middleton, którego rzut w ostatniej chwili wpadł do kosza. Warto jednak dodać, że w trzeciej partii kontuzji doznał Jabari Parker.
Przed własną publicznością po zwycięstwo sięgnęli Cavaliers. Mimo że ekipa z Cleveland miała piorunujący początek (po nieco ponad sześciu minutach gry prowadzili 21:0), to jednak później nie poszło im tak łatwo. Hornets wrócili do gry i w pewnym momencie drugiej odsłony mieli tylko trzy punkty straty, a w trzeciej zaledwie dwa.
LeBron James i Kevin Love nie pozwolili jednak przyjezdnym rozkręcić się jeszcze bardziej i poprowadzili swoją drużynę do wygranej. Pierwszy zanotował aż 27 punktów, 13 asyst i 7 zbiórek, zaś drugi uzbierał 22 "oczka" oraz 18 zbiórek.
Kolejnej, ósmej w obecnych rozgrywkach, porażki doznali natomiast mistrzowie. Osłabione San Antonio Spurs (nie zagrali Tony Parker, Tim Duncan, Manu Ginobili oraz Tiago Splitter) nie przegrało jednak z byle kim, lecz z dobrze radzącą sobie drużyną Trail Blazers. Podopieczni Terry'ego Stottsa nie zdominowali może przeciwnika, ale wygrali wyraźnie i w pełni zasłużenie. Ich przewagę oddaje fakt, że wygrali wszystkie cztery kwarty. A to przecież rzadkość.
W ekipie z Portland najlepiej spisali się LaMarcus Aldridge oraz Damian Lillard. Obaj zdobyli po 23 punkty, ale ich wkład w triumf był jeszcze większy - dołożyli jeszcze odpowiednio 14 i 10 zbiórek, a drugi rozdał dodatkowo 6 asyst.
Cleveland Cavaliers - Charlotte Hornets 97:88 (34:17, 20:28, 26:23, 17:20)
(James 27, Love 22, Irving 16, Thompson 10 - Henderson 24, Jefferson 14, Biyombo 10)
Indiana Pacers - Los Angeles Lakers 110:91 (34:15, 26:12, 29:31, 21:33)
(Stuckey 20, Miles 20, Sloan 17, West 12, Watson 12, Hibbert 10 - Bryant 21, Young 18, Johnson 13, Boozer 13)
Philadelphia 76ers - Boston Celtics 87:105 (25:30, 13:27, 26:31, 23:17)
(Noel 19, Covington 13, Carter-Williams 13, Szwed 10 - Ołynyk 30, Bradley 15, Green 14, Bass 14, Turner 12)
Atlanta Hawks - Chicago Bulls 93:86 (28:22, 22:22, 23:20, 20:22)
(Horford 21, Millsap 17, Korver 12, Teague 12 - Butler 22, Gibson 15, Rose 14, Gasol 13, Dunleavy 11)
Toronto Raptors - Orlando Magic 95:82 (28:25, 16:27, 27:13, 24:17)
(Williams 18, Lowry 17, Johnson 11, Patterson 10 - Harris 18, Gordon 16, Vucević 13, Oladipo 12, Fournier 11)
Phoenix Suns - Milwaukee Bucks 94:96 (26:14, 27:30, 19:23, 22:29)
(Markieff Morris 25, Thomas 20, Green 12, Bledsoe 11 - Knight 20, Middleton 14, Paczulia 13, Mayo 12, Bayless 11, Dudley 10)
Portland Trail Blazers - San Antonio Spurs 108:95 (23:20, 25:23, 28:25, 32:27)
(Aldridge 23, Lillard 23, Matthews 14, Kaman 11 - Leonard 21, Baynes 15, Anderson 15, Green 12, Joseph 12, Diaw 10)
Los Angeles Clippers - Detroit Pistons 113:91 (29:27, 26:17, 31:19, 27:28)
(Griffin 18, Jordan 16, Farmar 15, Redick 14, Paul 11, Barnes 10 - Meeks 20, Drummond 18, Monroe 15)