Gigant się odrodził - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - Galatasaray Stambuł

Biała Gwiazda bardzo chciała zwyciężyć w niezwykłym spotkaniu rozgrywanym przy kilkunastotysięcznej publiczności, ale Turyczynki dały prawdziwy popis basketu.

Wydarzeniu towarzyszyła niecodzienna otoczka. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że uczestniczą w wyjątkowej chwili dla żeńskiego basketu. Przy tej okazji postanowiono wyróżnić osoby zasłużone dla dyscypliny. Odznaczenie od Polskiego Związku Koszykówki za długoletnią działalność otrzymał Generalny Menedżer, Piotr Dunin-Suligostowski. Uhonorowano także zawodniczki, które uzyskały awans razem z reprezentacją Polski do Eurobasketu 2015. Po krótkich uroczystościach rozpoczęto widowisko.

Gospodynie ewidentnie były bardzo zdenerwowane. Kilka niepotrzebnych strat i spudłowanych rzutów spowodowało, że rywalki właściwie za darmo dostały szansę objęcia prowadzenia. Wykorzystały ją. Queralt Casas i Nuria Martinez sprawiły, że ostatni triumfator Euroligi wysunął się na czoło.
[ad=rectangle]
Przełamanie faworytek ogromnej publiczności zgromadzonej w hali Arena nadeszło po paru minutach. Wystarczyły dobre zasłony, by stworzyć dogodne pozycje strzeleckie. Farhiya Abdi  oraz Allie Quigley wówczas bez trudu wykorzystywały swoje atuty. Najważniejsze, że małopolski zespół zyskał zaufanie do własnych umiejętności. Niemoc przerwała również Jantel Lavender. Amerykanka pierwotnie spisywała się poniżej oczekiwań, ale szybko nadrobiła niedociągnięcia. Efektem tego stan rywalizacji został wyrównany.

Przez lepszą obronę podopiecznych Stefana Svitka przyjezdne nie czuły swobody gry i same popełniły parę niewymuszonych błędów. To napawało optymizmem, lecz niestety fani Wisły wkrótce się rozczarowali. Głodne sukcesu koszykarki Galatasaray za wszelką cenę próbowały odskoczyć i w drugiej "ćwiartce" mocno przyspieszyły. Pozbawiona krycia Martinez nie myliła się przy "strzałach" z obwodu, wykonując mnóstwo pożytecznej roboty dla drużyny. Należy jednak podkreślić, iż koleżanki świetnie znajdywały dla niej kawałek przestrzeni. Ponadto doszły liczne zbiórki w ataku, dzięki czemu nawet jeśli coś się nie udało to przychodziła okazja skonstruowania nowej akcji. Nieźle funkcjonowały też u nich kontry. Za sprawą wysoko postawionej defensywy notowały przechwyty i błyskawicznie znajdywały się pod koszem krakowianek. W ten sposób zdobyły 12 punktów z rzędu i wynik brzmiał 15:28.

Mistrzynie Polski zbyt wolno rozgrywały piłkę, wobec czego ciężko było mówić o elemencie zaskoczenia. Środkowe miały zagwarantowaną "obstawę", wiec musiały wychodzić poza pole trzech sekund chcąc otrzymać podanie. Tylko sporadycznie udawało się oszukać giganta znad Bosforu. Wcześniej poległ on co prawda pięciokrotnie, niemniej w Krakowie prezentował koszykówkę najwyższej klasy. Zasłużenie wygrywał do przerwy 34:21.

Po zmianie stron przyjezdne kontrolowały bieg zmagań. Jeżeli wiślaczki jakkolwiek zagrażały, ekipa gości odpowiadała momentalnie. Dała o sobie znać znakomita Sancho Lyttle, która brylowała na francuskich parkietach podczas zeszłorocznych mistrzostw Starego Kontynentu. Wspierała ją potężna Bone, ambitnie walcząca przy tablicach. 

Każda minuta uwidoczniała różnicę klas. Turecki potentat wyglądał niczym zraniony zwierz. Non stop wywierał presję. Temu Wisła nie podołała. Brakowało pomysłu, alternatywy dla podstawowego składu. Przed decydującą batalią polski team przegrywał 36:51 i nie dopatrywano się żadnej przesłanki odnośnie ewentualnego, pozytywnego finiszu konfrontacji. Przerażał fakt, iż w znacznej większości przypadków oponent niweczył poczynania złotego medalisty TBLK. W takich okolicznościach nie da się zwyciężać.

Czwarta partia okazała się formalnością. Martinez i spółka dopełniły dzieła zniszczenia, pierwszy raz w tej edycji pucharów zgarniając pełną pulę. Miejscowe jedynie mogły podratować honor. Niczego więcej nie wskórały. Święta spędzą z ogólnym bilansem wynoszącym 2-4, co oznacza, że w rundzie rewanżowej, przyjdzie im podjąć niezwykle wymagające wyzwanie. Wszak awans do fazy play off nawet przy czwartkowym niepowodzeniu jest osiągalny.

Wisła Can Pack Kraków - Galatasaray Stambuł 53:64 (15:16, 6:18, 15:17, 17:13)

Wisła Can Pack: Lavender 23, Quigley 15, Żurowska 4, Vandersloot 4, Abdi 4, Petronyte 3.

Galatasaray: Martinez 17, Casas 12, Dubljević 11, Lyttle 10, Bone 8 Kimyacioglu 6.

Komentarze (2)
avatar
zgrywus_
19.12.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Słabo. Jakby nie patrzec, to Galata przegrała wczesniej wszystkie 5 meczów, a Wisła nawet z nimi nie powalczyła. Wczesniej po porazce we Francji mowilo sie, ze szkoda tych straconych waznych pu Czytaj całość
avatar
kedzior
18.12.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Gdyby zespół z Turcji trafiał rzuty wolne to był by pogrom! Poziom mistrza Polski to druga kwarta! Żenada i wstyd!