Washington Wizards znów pokonali Chicago Bulls! 11 punktów Marcina Gortata

Washington Wizards po raz drugi w przeciągu pięciu dniu pokonali Chicago Bulls, a udany występ zaliczył Marcin Gortat. Polak otarł się o double-double.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak

W pierwszej połowie był tylko tłem dla kolegów z drużyny, bezbarwnym statystą, ale w drugiej pokazał cały swój kunszt, zdobywając 10 punktów w trzeciej kwarcie i przyczyniając się do ważnego sukcesu Washington Wizards. Mowa o Marcinie Gortacie, który w środę zaaplikował Chicago Bulls 11 oczek, trafiając 5 na 7 oddanych prób z pola oraz 1 na 2 z linii rzutów wolnych. Polak spędził na placu boju niespełna 32 minuty, a w tym czasie uzbierał jeszcze 9 zbiórek oraz blok.

Z łodzianinem było podobnie, jak z całym zespołem. Czarodzieje we właściwy sposób zaczęli funkcjonować dopiero w drugiej części meczu. Goście ze stolicy Stanów Zjednoczonych w pewnym momencie przed przerwą przegrywali nawet 32:43 i wydawało się wówczas, że pokonanie świetnie dysponowanych Byków będzie wręcz niewykonalne.
Gra sześciokrotnych mistrzów NBA kompletnie posypała się po zmianie stron. Być może miał na to wpływ uraz kostki i późniejsza absencja Joakima Noaha, której jeszcze przed przerwą nabawił się środkowy. Przewaga gospodarzy z United Center nikła w oczach, a przed rozpoczęciem decydującej odsłony Bulls sami musieli zacząć odrabiać straty, przegrywając 69:76.

Washington Wizards rozstrzelali oponentów w tym fragmencie 32:19, a świetnie grał wówczas między innymi Marcin Gortat. 30-latek nie tylko korzystał z podań partnerów, ale również sam kreował sobie akcję, wygrywając bezpośrednie pojedynki i trafiając rzuty z półdystansu.

To okazał się kluczowy moment w meczu i choć Byki pod nieobecność pierwszoplanowych postaci Wizards były jeszcze w stanie doprowadzić do stanu 82:83, podopieczni Randy'ego Wittmana lepiej spisywali się w newralgicznych momentach, wygrywając w sumie 105:99. - To było profesjonalne zwycięstwo. Tak wygląda profesjonalizm - mówił opiekun stołecznych.

Czarodzieje pokonując sąsiadujących w tabeli Bulls umocnili się na fotelu wicelidera Konferencji Wschodniej. Ich obecny bilans wynosi 27 triumfów i 12 porażek.

W czwartej kwarcie świetną zmianę dał John Wall. Rozgrywający zdobył w tym fragmencie 10 ze swoich 21 punktów, a dodatkowo miał też 9 asyst. W pozytywnym znaczeniu tego słowa przypomniał o sobie Paul Pierce, który skompletował w środę 22 oczka, trafiając 7 na 12 oddanych prób z pola.
John Wall wziął na siebie odpowiedzialność w kluczowych fragmentach John Wall wziął na siebie odpowiedzialność w kluczowych fragmentach
Na słowa pochwały zasłużyli też Bradley Beal i Kris Humphries. Strzelec miał 17 punktów, 5 zbiórek i 6 kluczowych podań, a 8 punktów i 9 zebranych piłek w zaledwie 18 minut zdobył były mąż Kim Kardashian. Wizards w odniesieniu drugiego zwycięstwa nad zespołem z Illinois nie przeszkodził nawet fakt, że trafili tylko 5 prób zza linii 7 metrów i 24 centymetrów - rywale 13.

Derrick Rose zaliczył najlepszy występ w trwającej kampanii, miał 32 punkty na bardzo dobrej skuteczności (12/22 z gry, 6/9 za 3), ale zdecydowanie zabrakło mu wsparcia ze strony kolegów. Kiepsko spisywał się Jimmy Butler, który był przydatny tylko w obronie, a nie zachwycił również Pau Gasol. Hiszpan zebrał 8 piłek, Taj Gibson miał 6 zbiórek, lecz Bulls przegrali walkę na deskach w stosunku 33-43.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×