Gdzie się podziały skrzydła Sokoła? Relacja z meczu Zastal Zielona Góra - Sokół Łańcut

Zielonogórska ekipa, wygrywając z łańcucianami, odniosła trzecie zwycięstwo z rzędu i awansowała na ósmą pozycję w tabeli. Różnica, jaką zwyciężyli "Zastalowcy" (27 punktów), może tylko świadczyć o tym, że zielonogórzanie rozegrali naprawdę dobry mecz.

Pierwsze punkty padły dopiero po dwóch minutach spotkania (rzut za trzy Marcina Chodkiewicza). Następnie wyczyn swojego klubowego kolegi skopiował Łukasz Wiśniewski, za dwa nie pomylił się Bartosz Sarzało i Zastal prowadził już 8:0. Tak dobre rozpoczęcie meczu spowodowało, że zielonogórzanie w dalszych fragmentach potyczki mogli mieć więcej pewności od Sokoła, grającego bez Ireneusza Chromicza i Pawła Podolca. Ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się rezultatem 14:8.

Odsłonę numer dwa, celną "trójką" zainaugurował Tomasz Pisarczyk, który tym samym ustalił wynik na 14:11. Te trafienie jednak nie poderwało łańcucian do walki. Pisarczykowi, rzutem zza linii 6,25 odpowiedział Chodkiewicz, a dwa razy bardzo dobrze akcje wykończył Grzegorz Taberski. To sprawiło, że zielonogórski team miał przewagę dziewięciu punktów (21:12). Później dobry moment mieli koszykarze Sokoła ("trójka" Mroczka oraz "dwójka" Dubiela), i wynik brzmiał 21:17. "Zastalowcy" nie pozwolili, aby podopieczni Dariusza Kaszowskiego jeszcze bardziej się do nich zbliżyli, i pierwszą połowę zakończyli z 8-punktową zaliczką (34:26).

W połowie trzeciej "ćwiartki" prowadzenie gospodarzy sięgnęło nawet 15 "oczek" (45:30). Łańcucka ekipa jednak się tym nie zraziła i zdobyła siedem punktów z rzędu, doprowadzając do stanu 45:37. Jak się później okazało, to był ostatni podryw łańcucian w tym meczu. Przez sześć minut "Sokoły" uzbierały tylko dwa punkty, przy piętnastu Zastalu, co doprowadziło do wyniku 60:39. Na trzy minuty przed końcową syreną miejscowi prowadzili 70:44 - wówczas kibice zgromadzeni w hali Uniwersytetu Zielonogórskiego zobaczyli akcję, niczym rodem z parkietów NBA. Jarosław Kalinowski pięknie "wyłożył" piłkę Łukaszowi Wiśniewskiemu, a ten po złapaniu jej w powietrzu, wpakował ją do kosza w bardzo efektowny sposób. Można powiedzieć, że ten wsad obrońcy zespołu z Winnego Grodu był dodatkiem do prezentu mikołajkowego, jaki "Zastalowcy" sprawili swoim sympatykom - pewne zwycięstwo 78:51.

Zastal tym samym odniósł trzeci triumf z rzędu i powrócił do pierwszej ósemki tabeli. Zielonogórzanie w konfrontacji tej przede wszystkim pokazali, że potrafią grać równo przez cały mecz, a nie tylko w pierwszej połowie. Przypomnijmy, że w tegorocznych rozgrywkach zespół prowadzony przez trenera Herkta w wielu spotkaniach bardzo dobrze grał w dwóch pierwszych kwartach, spisując się w dwóch kolejnych o wiele słabiej. W meczu z Sokołem taka sytuacja już się nie powtórzyła, a zielonogórska ekipa wygrała wszystkie cztery kwarty, prowadząc od samego początku do końca meczu, będąc ani przez chwilę nie zagrożona.

Gospodarzy po raz kolejny w obecnym sezonie do wygranej poprowadził Paweł Wiekiera (24 punkty, 9 zbiórek). Warto także odnotować, że w końcu odblokował się Jarosław Kalinowski, który zapisał na swoim koncie trzy "trójki". Jest to najlepszy dotychczasowy występ "Kaliego" w tym sezonie w barwach Zastalu.

Intermarche Zastal Zielona Góra - PTG Sokół Łańcut (78:51 14:8, 20:18, 22:13, 22:12)

Intermarche Zastal: Wiekiera 24, Chodkiewicz 14, Kalinowski 10, Wiśniewski 9, Sarzało 7, Taberski 7, M. Wilczek 3, Ł. Wilczek 2, Olszewski 2, Rajewicz 0, Wróbel 0, Szepczyński 0.

PTG Sokół: Mroczek-Truskowski 16, T. Pisarczyk 10, Kwiatkowski 9, Dubiel 8, Kułyk 5, Balawender 3, Kołacz, Szurlej, Czerwonka i W. Pisarczyk 0.

Zobacz aktualną tabelę I ligi

Źródło artykułu: