Ósmej porażki w sezonie doznali zawodnicy Steve'a Kerra. Po raz kolejny jest to druga przegrana z rzędu. Tym razem Wojownicy musieli uznać wyższość drużyny z Salt Lake City, która świetnie spisała się w pierwszej połowie spotkania. Jazzmani zdołali nieco zatrzymać swojego przeciwnika, sami zaś zagrali skutecznie i dzięki temu prowadzili po dwóch kwartach 56:45.
W drugiej połowie gospodarzom udało się utrzymać dystans, dlatego też ich wygrana nie była zagrożona. Na nic zdał się wysiłek Stephena Curry'ego. Najlepszy zawodnik Golden State zdobył aż 32 punktów, zebrał 7 piłek i rozdał 6 asyst, ale to było za mało. Zabrakło mu znacznie większego wsparcia ze strony innych zawodników. Ci jednak borykali się z indolencją strzelecką. Większość grała na naprawdę kiepskiej skuteczności.
[ad=rectangle]
W ekipie Utah wyglądało to zdecydowanie lepiej. Jazzmani mogli liczyć nie tylko na Gordona Haywarda, który zanotował double-double (26 punktów, 15 zbiórek oraz 6 asyst), ale także na kilku innych koszykarzy m.in. Derricka Favorsa czy Treya Burke'a. Co istotne, gracze Quina Snydera wyraźnie wygrali walkę o pod tablicami. To było istotne, zwłaszcza że gospodarze dobrze zbierali także także na polu atakowanym.
Bez Luola Denga i Dwyane'a Wade'a walczyli z Dallas Mavericks koszykarze Miami Heat. Do przerwy wiodło im się naprawdę świetnie - w pierwszej kwarcie zdołali zatrzymać rywala, w drugiej nieco rozstrzelać. W każdym razie przewaga po 24 minutach spotkania wynosiła aż 12 punktów. To przy tak niskim wyniku była spora zaliczka.
Tyle że w drugiej części meczu Żar zgasł. Wystarczyła jedna kwarta, aby podopieczni Ricka Carlisle'a doprowadzili do wyrównania. Gospodarze wciąż grali kiepsko w ofensywie, a ekipa z Teksasu wyraźnie złapała wiatr w żagle. Do tego stopnia, iż w ostatniej odsłonie z niesamowitą lekkością rozprawili się z wicemistrzem NBA.
Mavs zagrali po prostu rewelacyjnie. Drugą połowę wygrali aż 60:27. Nokaut. Tym razem nie pomógł gospodarzom nawet Hassan Whiteside. Co prawda 25-letni zawodnik fantastycznie walczył pod obiema tablicami (łącznie zebrał 24 piłki) i zagrał całkiem skutecznie (16 punktów), ale w obliczu osłabień i niedyspozycji innych koszykarzy, nie było mowy o dobrym rezultacie.
Najmocniejszym ogniwem Dallas był Charlie Villanueva. 30-letni Amerykanin był całkiem skuteczny, zwłaszcza na dystansie. Trafił sześć "trójek" i z nim na parkiecie zespół gości funkcjonował najlepiej. On sam zaś zakończył mecz z dorobkiem 20 punktów oraz 5 zbiórek. Double-double było dziełem Tysona Chandlera, który oprócz 11 "oczek"" dołożył jeszcze 13 zbiórek.
Nie przestają zaskakiwać Byki. Trudno powiedzieć, co tak naprawdę kryje się w zespole Chicago. Drużyna Tom Thibodeau potrafiła w ostatnim czasie pokonać San Antonio Spurs, Dallas Mavericks czy Golden State Warriors. Ale zdarzają się też tej ekipie niepokojące porażki, jak choćby właśnie dwie ostatnie - z Los Angeles Lakers po dwóch dogrywkach i Phoenix Suns.
Derrick Rose może i był najlepszym strzelcem swojego zespołu, ale powodów do zadowolenia nie ma. Jego skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. 26-letni zawodnik nie radził sobie zupełnie na dystansie, w efekcie w całym meczu trafił tylko 8 z 23 rzutów gry. Nieco lepszą skuteczność miał Jimmy Butler, ale on spędził na parkiecie ponad 42 minuty.
To i tak nie wystarczyło, aby pokonać Słońca. Gospodarzy do triumfu poprowadził duet Eric Bledsoe - Goran Dragić, który wsumie zdobył 44 punkty. Poza tym Markieff i Marcus Morris dołożyli po 12 "oczek". Phoenix po wygranej nadal utrzymuje się na ósmym miejscu w Konferencji Zachodniej.
Philadelphia 76ers - Minnesota Timberwolves 103:94 (26:28, 35:31, 17:18, 25:17)
(Mbah a Moute 18, Carter-Williams 17, Covington 14, Noel 14, McDaniels 11 - Martin 19, Peković 18, Wiggins 15, Dieng 14, Young 10)
Atlanta Hawks - Portland Trail Blazers 105:99 (27:29, 23:22, 19:23, 36:25)
(Millsap 21, Horford 17, Korver 16, Teague 13, Bazemore 12, Scott 11 - Aldridge 37, Matthews 16, Lillard 13)
Boston Celtics - Houston Rockets 87:93 (21:29, 21:31, 22:9, 23:24)
(Bass 17, Thornton 17, Prince 13, Bradley 10 - Motiejunas 26, Smith 15, Harden 14, Brewer 10)
Brooklyn Nets - Toronto Raptors 122:127 (23:29, 31:37, 25:35, 31:22, d. 9:14)
(Lopez 35, Jack 35, Johnson 17, Plumlee 12, Bogdanović 11 - DeRozan 26, Williams 25, Johnson 24, Valanciunas 14, Patterson 12, Lowry 10)
Cleveland Cavaliers - Sacramento Kings 101:90 (30:20, 25:24, 31:21, 15:25)
(Love 23, Irving 21, James 19, Smith 16 - Cousins 21, Gay 20, Casspi 15, Collison 11)
New Orleans Pelicans - Los Angeles Clippers 108:103 (28:26, 25:28, 35:22, 20:27)
(Gordon 28, Anderson 24, Ajinca 17, Evans 11 - Paul 24, Griffin 19, Crawford 15, Jordan 12, Redick 12, Rivers 10)
Miami Heat - Dallas Mavericks 72:93 (15:13, 30:20, 15:27, 12:33)
(Whiteside 16, Ennis 15, Bosh 12, Chalmers 10 - Villanueva 20, Ellis 12, Nowitzki 12, Chandler 11, Aminu 10)
Utah Jazz - Golden State Warriors 110:100 (23:19, 33:26, 25:23, 29:32)
(Hayward 26, Booker 17, Burke 15, Favors 15, Gobert 10, Ingles 10 - Curry 32, Barbosa 15, Thompson 12)
Phoenix Suns - Chicago Bulls 99:93 (26:23, 29:19, 15:23, 31:26)
(Bledsoe 23, G. Dragić 21, Markieff Morris 12, Marcus Morris 12 - Rose 23, Butler 22, Brooks 21, Gasol 10)
Za to Bulls znowu żenada. Z taką grą nie mają czego szukać w PO. Niech Rose znów zrobi sobie mecz przerwy, ostatnio wrócił po takiej przerwie w lepszej for Czytaj całość