Wyrównana batalia pomiędzy Treflem i AZS toczyła się w niedzielę właściwie tylko przez pięć pierwszych minut spotkania. Goście szybko ruszyli do natarcia i zaczęli konsekwentnie budować przewagę nad rywalem. Ta w czwartej partii sięgnęła wręcz gigantycznych rozmiarów - 37 punktów!
[ad=rectangle]
Konferencję prasową opiekun Trefla Sopot, Darius Maskoliunas rozpoczął dość nietuzinkowo. - Chcę powiedzieć o tym, co sprawiło mi dużą radość. Gratuluję Polakom zdobycia brązowego medalu mistrzostw świata w piłce ręcznej. Zdobyli to walką. Oglądałem praktycznie każdy mecz tego zespołu - mówił litewski szkoleniowiec Trefla Sopot.
Walki trudno było się dopatrzeć w niedzielnym meczu w wykonaniu graczy Trefla Sopot. - Przed spotkaniem udzieliłem wywiadu, w którym mówiłem jasno, że moi zawodnicy będą walczyć i dadzą z siebie wszystko. Tego niestety nie było. To jest moja wina, gdyż nie potrafiłem zachęcić koszykarzy do walki. Niestety w swoim polsko-litewsko-angielskim języku nie znalazłem dzisiaj słów, aby chłopacy walczyli - dodał Maskoliunas.
Sopocianie ponieśli trzecią już porażkę z rzędu. Żółto-czarni w drugiej rundzie nie mają jeszcze na swoim koncie zwycięstwa. W następnej kolejce zmierzą się na wyjeździe z Asseco Gdynia.
- Chcę przeprosić kibiców. Fajnie, że dopingują nawet gdy przegrywamy, ale za taką postawę zasługujemy nie na oklaski, a na gwizdy. AZS zagrał na dużej skuteczności, a nawet kiedy się ona pogorszyła, to już niczego nie zmieniło, ponieważ goście mieli dużą przewagę. My zagraliśmy tragicznie. I tak rywal był lepszy od nas na każdym centymetrze boiska - zaznaczył Maskoliunas.