Karol Wasiek: Przed sezonem Piotr Kwiatkowski, dyrektor AZS, stwierdził, że przychodzisz do Koszalina, aby udowodnić, że nadal potrafisz grać na wysokim poziomie. Jak w takim razie, z twojej perspektywy, wyglądają te pierwsze miesiące w nowym zespole?
Piotr Stelmach: Oceniam je bardzo dobrze. Jestem zadowolony z tego, co tutaj zastałem. Co do słów dyrektora Kwiatkowskiego - w ostatnich dwóch latach nie grałem zbyt dużo i teraz pod tym względem sytuacja wygląda znacznie inaczej. Dostaję szansę od trenera Milicicia, tak aby wrócić na swoje normalne tory. Mamy bardzo wyrównany skład. Jest wielu zawodników, którzy potrafią zdobywać punkty. Ja zająłem się nieco czym innym...
[ad=rectangle]
Na czym polega twoja rola?
- Ja zająłem się tzw. "lepieniem". Tam gdzie jest okazja to po prostu szukam swoich punktów, zbiórek. Myślę, że wygląda to całkiem nieźle. Chociaż o pełną ocenę należałoby zapytać innych. Wiadomo, że nie ma "zabójczych" statystyk, ale na minuty, które dostaję, to myślę, że jest całkiem solidnie.
Liczba minut satysfakcjonuje?
- Myślę, że tak. Kręci się w okolicach 20 minut. Taka liczba mnie satysfakcjonuje.
Nie wierzę, że nie chciałbyś grać dłużej...
- Ale trzeba spojrzeć na fakt, że to nie jest zespół, w którym mam być gwiazdą. Zresztą w naszej drużynie nie ma takiego zawodnika, który grałby dłużej niż 30 minut. To jest bardzo mądrze zbudowana drużyna, w której każdy zna swoją rolę. Do tej pory pokazujemy, że świetnie wywiązujemy się ze swoich obowiązków.
Jakbyś ocenił poprzednie dwa lata? To były trudne momenty dla Piotra Stelmacha?
- Tak i nie. Były duże sukcesy drużynowe - mam trzy różne medale, ale z drugiej strony te minuty się skracały i rola stawała się coraz mniejsza. Cieszę się, że mam te medale, ale mała liczba minut zaczęła mi nieco przeszkadzać.
[b]
Przeważyła jednak chęć grania...[/b]
- To prawda. Jestem jeszcze w takim wieku, że mogę coś pokazać, co zresztą mówił przed sezonem dyrektor Kwiatkowski. Uważam, że wciąż mogę być ważnym zawodnikiem i potrafię wzmocnić każdą drużynę w TBL.
W niedzielę graliście ze Stelmetem Zielona Góra, twoim byłym pracodawcą. Jak podszedłeś do tego meczu?
- Zaczynam powoli przestawiać się na to, że jest to kolejny mecz ligowy, chociaż z tyłu głowy cały czas jest pamięć o "miłych" słowach, którymi mnie pożegnano w Zielonej Górze. Gdzieś to powoli przechodzi, ale jak to mówią - wybaczam, ale nie zapominam. Takie rzeczy się jednak pamięta.
Z prezesami klubu rozmawiasz?
- Nie. Rozmawiam jedynie z kolegami z drużyny. Mam tam dobre kontakty i nadal utrzymuję kontakty. Miło było tam wrócić w październiku, ale zakończenie współpracy nie do końca było miłe dla mnie.
Ale nie jestem mściwa i życzę Ci sukcesów gdzie indziej:)