Poprzedni rekord należał do Kwamaina Mitchella, który w starciu z PGE Turowem Zgorzelec zdobył aż 38 punktów. W sobotę Myles McKay urządził sobie jednak prawdziwą strzelnicę w Kutnie i zdobył 40 oczek, na dodatek na świetnej skuteczności - 10/13 z gry, 14/15 z linii rzutów wolnych.
[ad=rectangle]
- To szalone myśleć, że zdobyłem czterdzieści punktów. Szczerze mówiąc, po prostu starałem się zrobić to, co konieczne, żeby pomóc drużynie odnieść zwycięstwo. Mamy za sobą tydzień ciężkiej pracy na treningach i bardzo chcieliśmy wygrać. Jednak niewątpliwie najbardziej cieszy mnie sukces, bo gdybyśmy przegrali, żadne rekordy indywidualne nie miałyby znaczenia - mówi Myles McKay.
Jego drużyna dość niespodziewanie pokonała ekipę Polfarmexu Kutno. Gracze Jarosława Krysiewicza cały czas walczą o udział w play-offach, ale takie porażki oddalają tę ekipę od upragnionej ósemki.
Dla McKay'a było to kolejne świetne spotkanie w barwach MKS. Wcześniej przeciwko Treflowi Sopot zdobył 35 punktów. - Zdecydowanie był to jeden z moich najlepszych meczów. Ale nie byłoby tych statystyk, gdyby koledzy i trenerzy mi nie zaufali. To koledzy pracowali na to, że miałem okazje do oddawania rzutów, a tak się złożyło, że piłka po prostu wpadała do kosza. Świadomość, że udało się ustanowić tegosezonowy rekord punktowy jest ekscytująca, lecz jeszcze bardziej ekscytujące jest samo zwycięstwo - podkreśla amerykański zawodnik MKS Dąbrowa Górnicza.