Rosa zawitała do Lublina tuż po rywalizacji w Pucharze Polski. Sztab szkoleniowy starał się zrobić wszystko, by zespół nie był myślami jeszcze przy tym turnieju, ale na początku wtorkowego meczu goście zawodzili. - Puchar Polski to długi turniej i czasami koncentracja ucieka. Z Markiem Łukomskim bardzo pracowaliśmy nad tym, żeby drużyna odpowiednio podeszła do tego spotkania. W pierwszych pięciu minutach mogło wydawać się, że tak nie się stało. Natomiast z czasem nasza obrona nakręcała się, zmiennicy dali impuls - ocenia Wojciech Kamiński.
[ad=rectangle]
Radomska ekipa przejęła inicjatywę i zdominowała Wikanę Start. Goście rządzili i dzielili na parkiecie, w trzeciej kwarcie prowadząc nawet 57:31. Od tego momentu do głosu zaczęli dochodzić lublinianie. Choć odrobili lwią część strat, to Rosa zdołała opanować sytuację i zapewnić sobie spokojną końcówkę. - Gratuluję drużynie Wikany Startu Lublin postawy. Myślę, że wiele drużyn po takiej pierwszej połowie i początku trzeciej kwarty mogłoby się poddać. Gospodarze walczyli i doszli nas na trzy punkty przez naszą nieporadność i swoją znakomitą grę. Sprawiliśmy, że ten mecz mógł w różny sposób się potoczyć. W końcówce więcej umiejętności było po naszej stronie, trafiliśmy kilka ważnych rzutów i zagraliśmy w obronie tak, jak chcieliśmy grać przez cały mecz - analizuje trener Rosy.
Goście dali niżej notowanemu rywalowi nadzieję na sprawienie niespodzianki. Wykazali się jednak dojrzałością oraz żelazną konsekwencją w kluczowych chwilach, dzięki czemu po raz piąty z rzędu zgarnęli dwa punkty i umocnili się w czołówce Tauron Basket Ligi. - Obrona nakręcała atak i tak chcemy grać cały czas. Było kilka przestojów, ale najważniejsze jest zwycięstwo, bo to naprawdę nie jest łatwy teren - przekonuje Kamiński.
Wojciech Kamiński: Zmiennicy dali impuls
[tag=1767]Rosa Radom[/tag] nie bez kłopotów rozprawiła się z Wikaną Startem Lublin. Radomska ekipa dzięki temu zwycięstwu awansowała na 4. miejsce w tabeli.